Nie znalazłem na tym forum tematu poświęconego temu filmowi, jedyne, co forumowa wyszukiwarka mi pokazała, to post Pana Anatola o tym, że coś takiego jest (a obecnie można powiedzieć, że było) w produkcji. To film biograficzny w reżyserii Macieja Pieprzycy, który po paru dobrze przyjętych przez krytykę i publiczność filmach po raz kolejny (tak jak w debiucie "Chce się żyć") powierza rolę niepełnosprawnego bohatera Dawidowi Ogrodnikowi. Tym razem znaną postacią nie jest sparaliżowany chłopak ani (domniemany) seryjny morderca tylko gwiazda PRL-owskiego jazzu, żyjący w latach 1944-1973 pianista i kompozytor Mieczysław Kosz. Przed powstaniem filmu nie słyszałem w ogóle o takiej postaci.
W odróżnieniu od wcześniejszych dzieł Pieprzycy ten film zyskał dość powściągliwe recenzje, odbiór jest chyba umiarkowanie pozytywny. Filmowi zarzucano schematyczność w opowiadaniu historii, mało angażujący scenariusz, poświęcenie zbyt wielkiej uwagi niepełnosprawności głównego bohatera niż jego talentowi i twórczości.
Cytaty z niektórych recenzji:
"Nie mniej moim osobistym największym problem z produkcją jest to jak pokazuje fakt że bohater nie widzi. Tak bohater nie widzi. To istotne ale przecież… naprawdę tak nas fascynuje, że ktoś kto nie widzi może być dobrym muzykiem? Czy naprawdę twórcy muszą nam kilka razy w filmie przypominać, wciąż i wciąż jaki doskonały słuch ma bohater? Czy naprawdę film o Mietku Koszu musi być o NIEWIDOMYM pianiście. Miałam skojarzenia z Rayem Charlesem – zrobienie filmu o Rayu Charlesie przez pryzmat tego że nie widział byłoby strasznym marnotrawstwem tematu. Bo zarówno w Koszu jak i Charlesie nie najciekawsze było to, że nie widzieli. Przyznam szczerze, że w pewnym momencie poczułam się niezręcznie z tym jak film fiksuje się na niepełnosprawności bohatera tak jakby pragnął nam cały czas przypominać „Ej zobacz niewidomy a gra! I kocha! I żyje!”. Jakby to było jakieś niezwykłe, dziwne, niespotykane. A przecież… nie jest? Ludzie niewidomi mogą robić dokładnie wszystko to co widzący – z małymi wyjątkami czynności gdzie wzrok jest wszystkim. Przy czym jestem pewna że wiele osób uzna tą fiksację za poruszającą podróż w świat ludzi niewidomych. Bezpieczną bo czynioną z pozycji widzących, którzy lubią się pochylić nad tym jak niewidzenie jest niezwykłe. Piszę to zdając sobie sprawę, że wiele osób nie podziela moich poglądów na to jak pokazuje się niepełnosprawność w kinie."
(Katarzyna Czajka, "Bez improwizacji, czyli o filmie Ikar. Legenda Mietka Kosza",
https://zpopk.pl/ikar-legenda-mietka-kosza.html)
"Frustrujące, jak mało zawarto w tych dwóch godzinach filmu. To przekrój przez całe życie, w którym raz po raz otrzymujemy te same informacje - jak Mietek miał źle, jak Mietek super gra, jaki Mietek jest sfrustrowany. Fabularnie niby rzeczy się zmieniają, ale nie poznajemy dzięki nim lepiej muzyka. Żadna scena nie wybija się szczególnym pomysłem - za każdym razem jest to najkrótsza droga do przekazania emocji i informacji. Ślizgamy się po wierzchu, po momentach najwyższej ekstazy oraz największego wstydu, próżno szukając jakiejś zwyczajnie ludzkiej chwili. Pieprzyca nie zadaje pytań, nie szuka odpowiedzi. Przenosi na ekran anegdoty. Sprowadza spotkanie z idolem Mietka do żartu, uwzniośla jego możliwe samobójstwo w imię udrożniania kanalików łzowych publiki. "Niewidomy geniusz jazzowy" to kukła w rękach scenarzysty/reżysera, niezainteresowanego wydawać by się mogło ani talentem, ani życiem Mietka, a tylko potencjałem jednego i drugiego na kilka ekranowych tanich wzruszeń i salw śmiechu"
(Jakub Dębski,
https://www.demland.net/blog-filmowy/20 ... nzja-filmu)
O filmie wypowiadał się też Tomasz Raczek na swoim kanale na YouTube. Opublikował on wideorecenzję, w której ocenił ten film razem z inną polską produkcją osadzoną w czasach PRL - Panem T. Oba otrzymały od niego ocenę 5/10. Tomasz Raczek skrytykował m.in. warstwę muzyczną filmu, nazywając ją "muzyką ze stocka" oraz "kleikiem", stwierdził też, że ten film broni się bardziej jako monodram Dawida Ogrodnika.
Link do recenzji Raczka:
https://www.youtube.com/watch?v=XHgMT-C7yh0Osobiście czułem się poirytowany zakończeniem filmu, w którym jeden z bohaterów stwierdza, że Mietek Kosz