Po ponad pół roku wybrałem się do kina, na "Pętlę", bo tak sobie zażyczyła rodzina, ja miałem ochotę na "Teneta".
Strasznie się umordowalem na tym filmie. Jest nudnawy, głupi, idiotycznie wulgarny w kompletnie nieuzasadniony sposób, do tego zasadniczo fatalnie zagrany.
Żarty słowne są jeszcze bardziej prymitywne niż zwykle (nie wierzyłem, że to możliwe, ale znalazł się sposób na przebicie postaci granych przez Oswiecinskiego).
Scenariusz jest z jednej strony nieco pompatyczny, mający ambicje bez mała przypowieści biblijnej kten motyw syna marnotrawnego) ale wychodzi z tego spory chaos, a przede wszystkim - nuda. I to jest najgorsze, bo o ile np "Bad Boy" czy "Służby specjalne" autentycznie przykuwały moj@ uwagę fabułą, o tyle tu w pewnym momencie patrząc że znudzeniem, jak Królikowski kopuluje z kolejna Panią w obowiązkowej pozycji na pieska - zaczynam ziewać....
Albo co gorsza - śmiać, bo niektóre pomysły reżysera, np obsadowe, do tego prowokują. Kiedy pani prokurator mówi, że podsunie żonie bohatera wybitnie przystojnego mężczyznę, przy którym ona poczuje się bezpieczna, staje ci przed oczami jakiś Steve McQueen, a pojawia się Rafał Cieszyński.... No, nie, przepraszam, tak się nie da
Szkoda w sumie tematu, taki film o staczającym się ambitnym gliniarzu klasowy reżyser mógłby naprawdę fajnie opowiedzieć.
A Vega nakręcił koszmarne g***o nawet jak na Vegę, bo on też potrafi zrobić film lepszy i gorszy. Ten jest fatalny.
Jesli miałbym go za coś pochwalić, to za rolę "Cygana" Kosteckiego w interpretacji Piotra Stramowskiego. Postać jako jedyna chyba wypadła realistycznie i, powiedziałbym, charyzmatycznie.
Reszta? Królikowski tym razem przeciągnął rolę. Warnke jak zwykle szoruje po mule, żałośnie źle zagrał Dedek, o innych rolach właściwie szkoda gadać.
I w ogóle dalej szkoda gadać. 2/10, kino puste, i takie niech zostanie.