W ramach uprawiania zawodu dziennikarza, pojechałem dziś na spotkanie Agnieszki Grochowskiej z publicznością, o którym mam napisać dla jednej z warszawskich gazet lokalnych. Spotkanie poprzedzone zostało projekcją filmu "Miłość jest wszystkim"....
Po raz chyba pierwszy na polskim filmie autentycznie rozbolała mnie głowa. Nie metaforycznie, dosłownie. Nie wiem na czym to polega, że w XXI wieku jako kinematografia kręcimy niekiedy zupełnie przyzwoite filmy sensacyjne, jesteśmy w stanie sięgnąć nawet po Oscara, a gatunek "komedia romantyczna" wychodzi tak, że otrzymujemy wyrób filmopodobny. Na ogół w złych recenzjach takich filmów wyśmiewa się aktorów. Ale doszedłem do wniosku, że to nie ich wina. Każdy z osobna jest w swoich kawałeczku bardzo dobry, dobry lub poprawny. Tylko konwencja, ubranie tego wszystkiego w klimat wigilijno-cukierkowy, schematyczne kapnięcie chwilą smutku, by następnie chwila radości była jeszcze bardziej radosna, montaż (osobny temat, jak aktor może za przeproszeniem króliki z dupy wyciągać, jak mawia jedna moja znajoma pianistka, a montażysta tak popracuje, że schrzani mu rolę), ten lecący śnieg, te choinki wszędzie... Po prostu można się zabić własną pięścią. I jeszcze czas!!!! 130 minut!!! Dobrze, że to nie było normalne kino, tylko salka w bibliotece dzielnicowej. Mogłem wyjść do toalety i na papierosa.... Inaczej bym tam chyba skisł...
Z aktorów - najbardziej wg mnie swoją rolę uratował Mateusz Damięcki. Jako nieco zaskakujący "guest star" pokazał się Jan Englert, dowcipnie bawiła się swoją rolą Anna Romantowska, ale to są doświadczeni aktorzy, którzy poniżej pewnego poziomu nie schodzą, a mając do zagrania epizod - potrafią się nim bawić, żonglować, jak Lewandowski futbolówką. W epizodycznej roli prezydenta Gdańska Pawła Adamowicza pojawia się prezydent Gdańska Paweł Adamowicz, po jego tragicznej śmierci przez chwilę patrzy się na ten film... Jakoś inaczej. Ale to nadal, nadal i nadal za mało, by wyrób filmopodobny był filmem. Koszmarrrrrrrrr…………………...
_________________ ...i zdanżam na czas proszę pana! www.mariuszgorczynski.pl
|