Strasznie zły film.
I to wcale nie dlatego, że to komedia romantyczna, nie dlatego, że ma produkt placement (bo ma bardzo malutko), nie dlatego, że ma idiotyczne wstawki z celebrytki typu Chodakowska, Kazadi czy Mesajah.
Ten film ma fatalny scenariusz z rozwiązaniami Deus ex machina jakby wziętymi z komedii Moliere'a.
Ma koszmarną grę aktorów, którzy zachowują się jakby byli na szkolnej akademii (lubię Romę Gąsiorowski, ale co ona tu z siebie zrobiła, o matko...).
Ma koszmarnie trywialne dialogi, z którymi aktorzy sobie ewidentnie nie radzą, stara się cokolwiek Szyc, ale i on nie uratuje tego plastiku...
Ma sztampową ścieżkę muzyczna.
Ma Gdynię sfilmowana w czterech plenerach.
A czego nie ma?
Sensu i wiarygodności psychologicznej, a przede wszystkim pomysłu na siebie, bo reżyser chyba do końca nie był pewny, co ma nakręcić , komedię romantyczną czy coś w rodzaju "Love Story".
2/10, punkt za sympatię do Pawła Domagały (choć tu jej nadużył) i drugi punkt za "Hot Stuff" w ścieżce dźwiękowej, bo uwielbiam ten numer Donny Summer.
Nawet nie mówię, żebyście się trzymali z daleka od kina, bo wiem, że tylko ja tu biegam do kina na tego typu produkcje
