Nie za bardzo rozumiem, dlaczego ten film jest uparcie w mediach reklamowany jako "przedświąteczna komedia", bo tak naprawdę elementów komediowych jest tam dosłownie szczypta - nie, że reszta jest niesmieszna, tylko po prostu śmieszna być nie miała.
Ten film to raczej typowy wyciskacz łez i dostarczacz wzruszeń, głównie kobiecych i matczynych. Historia szefowej ośrodka preadopcyjnego dla niemowlaków i jej perypetii zawodowych i osobistych jest do nich świetnym materiałem, kwilenie niemowląt zabiera jakieś 40 procent ścieżki dzwiekowej a obrazki z nimi jakieś 30
Film jest dość sztampowy, zwroty akcji raczej przewidywalne, postaci w większości też.
Jeśli coś ten film wyróżnia spośród tego typu produkcji to może jedynie całkiem fajna chemia pomiędzy grającym główne role Głowackim i Rożdżką, nienajgorsza rola Popławskiej i wyjątkowo....marny (!) soundtrack, który próbuje udowodnić że niejaki Grubson to gwiazda na miarę Justina Timberlake'a.
Nie żebym się jakoś nudził albo złościl na tej produkcji ale jakichś większych emocji że mnie nie wycisnęła. Ot, taki tam produkcyjniak nastawiony na masowego widza.
Takie 3,5-4/10.