Wyciągnięty do kina przez zonę u córkę w ramach rodzinnej, bezdyżurowej soboty. Protestowałem i domagałem się czegoś innego, zostałem totalnie zignorowany. I ku pewnemu swojemu zaskoczeniu, az tak zle nie było. Po zupelnie nieudanej dwójce autorzy cyklu trochę poprzekładali akcenty i nakręcili coś ciut lepszego.
Tyle, że format coraz bardziej oddala się od "Love Actually", losy bohaterów są coraz słabiej posplatane ze sobą. To raczej kilka wątków prowadzonych całkowicie równolegle. Ze starej gwardii z jedynki w obsadzie ostali się Karolak, Malajkat, Adamczyk i Dygant. Na tę ostatnią parę patrzy się zresztą najprzyjemniej, grają na ogromnym luzie, jest pomiedzy nimi chemia. Reszta... Bywa roznie, np Zawadzka, Pławiak i Kwasny grają tak deskowato, że... Najlepiej wypada pies, ktory jest osią intrygi "ich" wątku.
Notę i jakosc filmu podnoszą drugoplanowe role i drobne epizody doswiadczonych aktorow - Grabowskiego, Zamachowskiego, Stenki, Celińskiej. Nie poznałem z gęby Obuchowicza, a ma calkiem fajną rolę.
Co tam jeszcze... Piosenki ładne. O psie juz mówiłem. Takie 4,75/10 mogę dać.
_________________ Film to życie, z którego wymazano plamy nudy - Alfred Hitchcock.
|