Czy bedzie bardzo dziwne, jak napiszę, ze z filmu o księdzu Ziei najbardziej podobaly mi sie sceny batalistyczne? Tak, wiem, ze to dziwne. Ksiądz Zieja byl niezwykle ciekawą postacią, jego zyciorysem mozna by obdzielic kilka filmow lub nakrecic o nim serial. Nie do konca udalo sie to wszystko oddać na ekranie, aczkolwiek konstrukcja filmu - wycinki z zyciorysu pokazywane podczas przesluchan na SB - miala niewatpliwie takie ambicje. Niemniej jednak po obejrzeniu filmu dalej nie do konca wiem (z filmu), czemu tyle lat po smierci jest nadal przez wiele srodowisk wspominany z takim ogromnym szacunkiem. Moze to wina pewnej sztucznosci plynacej z ekranu wskutek - wg mnie - zbyt nachalnej charakteryzacji? Moze to wina tego, że grający głównego przeciwnika księdza Ziei Zbigniew Zamachowski zwyczajnie nie udźwignął roli i nie potrafił stworzyć wystarczającej przeciwwagi i tła? Moze to wina po raz kolejny sztampowe go pokazania świata esbeków? Ale sam film nie jest aż tak zły. Ma znakomicie, bardzo realistycznie nakręconych kilka scen batalistycznych, ma całkiem nieźle role Seweryna i Wacławka, w dość interesujący sposób pokazuje złożony stosunek jaki sam Kościół miał do księdza Ziei. Mieszany stosunek mam do roli Jacka Kuronia, która odtwarza Jakub Wieczorek, aktor serialowy, który miał szczęście być do Kuronia podobny - ale gra mocno...telewizyjnie. Powiem w skrócie - nieudany i kiepski wątek esbecki obniża filmowi notę. Do jakichś 4,5/10.
_________________ Film to życie, z którego wymazano plamy nudy - Alfred Hitchcock.
|