Forum Polskiego Kina http://forum.polskiekino.com.pl/ |
|
Popularność i znajomość polskich filmów za granicą http://forum.polskiekino.com.pl/viewtopic.php?f=3&t=345 |
Strona 1 z 3 |
Autor: | Pan Anatol [ 8 maja 2017, 12:00 ] |
Tytuł: | Popularność i znajomość polskich filmów za granicą |
Temat do ogólnych dyskusji i przemyśleń typu: które polskie filmy są znane za granicą i dlaczego? Które polskie filmy nie są znane za granicą, a powinny być? Jak możemy spopularyzować jakiś polski tytuł za granicą? Oczywiście wiadomo, że Polska niewiele znaczy w kontekście kina światowego i powinniśmy się cieszyć, że w ogóle ktoś tam kojarzy "Popiół i diament" czy "Nóż w wodzie" czy "Rękopis znaleziony w Saragossie". No ale przecież są inne filmy na tym samym poziomie albo nawet lepsze, a niezbyt znane poza Polską (czy nawet w Polsce). Może to kwestia kontekstu kulturowego - niektóre filmy nie byłyby zrozumiałe bez znajomości polskiej kultury, historii, obyczajowości, itd. |
Autor: | Rafal Dajbor [ 8 maja 2017, 13:57 ] |
Tytuł: | Re: Popularność i znajomość polskich filmów za granicą |
Co do tytułów niezasłużenie nieznanych, to powtórzę się po raz kolejny - "Wśród nocnej ciszy" Chmielewskiego. Niedocenione arcydzieło na miarę światową. |
Autor: | karel [ 8 maja 2017, 14:25 ] |
Tytuł: | Re: Popularność i znajomość polskich filmów za granicą |
Pan Anatol napisał(a): Może to kwestia kontekstu kulturowego - niektóre filmy nie byłyby zrozumiałe bez znajomości polskiej kultury, historii, obyczajowości, itd. To zdanie bardzo istotne i wskazuje jeden z głównych powodów, dla których dany polski film zdobywa jakąś popularność w innym kraju. Jeżeli zagraniczny widz nie zna kontekstu, to filmu nie odbierze pozytywnie dlatego, że go właściwie nie zrozumie. Ja na przykład - choć bardzo się interesuję kinem, historią i polityką - mam czasem problemy z właściwym odczytaniem wszystkich kontekstów pojawiających się w filmach odwołujących się do skomplikowanych dziejów narodów byłej Jugosławii. Przecież w Bośni i Hercegowinie za wielką obelgę może być odczytane nazwanie kogoś Bośniakiem, choć formalnie jest on tego kraju obywatelem! Nie dziwne więc, że nie mniej pogmatwane losy Polski i Polaków mogą zniechęcić niejednego widza w Europie, Azji czy Ameryce, bo i sami Polacy mają często kłopot, żeby w meandrach rodzimej historii się odnaleźć... Chociaż bywają i wyjątki, dajmy na to "Wesele" Wajdy swego czasu zrobiło wrażenie poza Polską, choć wydaje się, że trudno o bardziej polski i hermetyczny tytuł, a jednak... Samo to świadczy o tym, z jak znakomitą filmową robotą mamy do czynienia. Zresztą, "Popiół i diament" teoretycznie też był filmem trudnym dla niepolskiego odbiorcy, bo przecież dylematy AK-owca w trudnej powojennej rzeczywistości w nowej Polsce to coś egzotycznego dajmy na to dla Azjaty. Jeżeli jednak przy okazji mamy uniwersalną opowieść i bohaterów, z którymi można się identyfikować, to nawet cała złożona fabuła i otoczka nie przeszkodzi w dobrym odbiorze filmu. I dlatego "Popiół..." podobał się w bardzo wielu krajach, także tych o odmiennej od naszej kulturze, historii i obyczajowości. Nie od dziś wiadomo, że polski film ma szansę na sukces, a przynajmniej na zainteresowanie mediów (zwłaszcza w USA), gdy dotyka tematu Holokaustu. Na szczęście jednak nie jest to jedyny warunek zauważenia za granicą - wszak zdarza się nam docierać do zagranicznych widzów nie tylko przy pomocy historii, ale i dzięki opowieściom kameralnym, o ludziach zwykłych i niezwykłych, by wspomnieć choćby dzieła Kieślowskiego, Kawalerowicza, K. Krauzego, Leszczyńskiego. Potrzebna jest dobrze opowiedziana historia, uzdolniona ekipa realizatorska i - last but not least - dobra promocja, o co w ostatnich latach trudno. No i zapotrzebowanie na dany kraj. Kiedyś była pewna moda na kino polskie, potem czeskie, węgierskie, później irańskie, rumuńskie. Może karta się odwróci i za niedługi czas znowu więcej polskich filmów zacznie trafiać na wielkie festiwale i do zagranicznej dystrybucji. Bo w tej chwili jest z tym nie rewelacyjnie delikatnie mówiąc, chociaż i tak lepiej niż np. kilkanaście lat temu. Z kolei wśród tych rodzimych filmów, które w świecie są znane słabo albo w ogóle, a warte uwagi wymieniłbym "Wodzireja", "Zezowate szczęście", "Jak daleko stąd, jak blisko", "Lawę", "Salto", "Pana Tadeusza", "Kwiecień". Oczywiście wymieniona przeze mnie twórczość Konwickiego jest trudna w odbiorze dla obcokrajowca, dla którego może stanowić niespójny bełkot, a z kolei film Wajdy może być odczytany jak jakaś staroświecka historyczna szopka. Odpowiednie wprowadzenie do projekcji, umieszczenie dzieła w określonym kontekście, wyjaśnienie niektórych bardziej skomplikowanych i niezrozumiałych kwestii stwarzałoby jednak szansę na lepszą jego percepcję. Za to pozostałe tytuły powinny być łatwiejsze do zrozumienia, a chyba jednak nie mają na świecie takiej renomy, na jaką zasługują - nawet wśród filmoznawców. |
Autor: | Rafal Dajbor [ 8 maja 2017, 15:48 ] |
Tytuł: | Re: Popularność i znajomość polskich filmów za granicą |
"Jak daleko stąd jak blisko" miało szansę na światową karierę, gdyby zostało wysłane do Cannes. Szef festiwalu niemal błagał o zgłoszenie filmu zapewniając, że to pewniak do głównej nagrody. Niestety, filmu nie wysłano. Nie wiem zresztą dlaczego. Czyżby w 3 lata po Marcu'68 za dużo wątków żydowskich, w tym jeden wprost odnoszący się do wydarzeń marcowych (scena na dworcu z Krzyżewską i Fettingiem)? |
Autor: | Pan Anatol [ 8 maja 2017, 18:57 ] |
Tytuł: | Re: Popularność i znajomość polskich filmów za granicą |
Myślę, że "Salto" to dobry kandydat - dosyć uniwersalny, bez nadmiernego epatowania polskością, do tego z wątkami żydowskimi! A przy tym poetycki. Co do "Wodzireja" - ogólnie kino moralnego niepokoju jest jakoś mało znane za granicą. A przecież, pomimo rzecz jasna mocno polskiego kontekstu, są to historie bardzo uniwersalne. "Wodzirej", "Amator", "Barwy ochronne", "Bez znieczulenia" - to wszystko przecież filmy zasługujące na szerszą widownię. A polskie filmy SF? Mam na myśli filmy Szulkina, czy np. "Seksmisję" (jeden polski SF, "Na srebrnym globie", jeździł niedawno po świecie i nawet się podobał, z tego co słyszałem). Czy "Seksmisja" albo "Wojna światów" byłyby niezrozumiałe dla zagranicznego widza? A ciekawi mnie, co sądzicie o potencjale filmów Kondratiuka, szczególnie tych wcześniejszych, typu "Hydrozagadka" albo "Wniebowzięci". To filmy specyficzne i z pewnością czerpiące z pewnej PRL-owskiej obyczajowości, ale czy to czyni je niezrozumiałymi dla ludzi nieznających tej epoki? |
Autor: | Teslicus [ 8 maja 2017, 22:20 ] |
Tytuł: | Re: Popularność i znajomość polskich filmów za granicą |
Warto zauważyć, że dzieła, uchodzące u nas za antyfilmy, za granicą cieszyły się uznaniem za granicą. Przykładowo - "Wiedźmin". Wiadomo - modelowy antyfilm stojący na półce między "Kac Wawą" a "Smoleńskiem". A jednak - uwaga, uwaga: "W Polsce – oczywiście – film okazał się klapą. Może jednak warto spojrzeć na tę farsę z innego punktu widzenia, na przykład… Japończyków. Otóż warto wspomnieć, że na dalekim wschodzie, w kraju kwitnącej wiśni, Wiedźmin Brodzkiego był blockbusterem. Jak to wytłumaczyć? Złośliwi powiedzieliby, że można to wytłumaczyć matematycznie za pomocą japońskiego wzoru na udany seans: Smok (może być byle jaki, byleby był smokiem) + rzeźnik z kataną, który zabija różne potwory i różnych ludzi + nieistotna fabuła = udany seans. Może chodzi o bezwględną miłość Japończyków do smoków i samurajów, a może po prostu w tym filmie coś jest? Może coś, co widać tylko z odpowiedniego dystansu? I może właśnie widzi to japoński widz, który nie zna książek Sapkowskiego i nie szuka w filmie ich śladu. Pierwszy raz widzi na oczy Paździocha, którego wcale nie kojarzy z naszą narodową „łysą mendą”, a po prostu widzi w nim setnika". (Miłosz Drewniak, "Grudzień z fantasy - Wiedźmin", film.org, 21 grudnia 2013) Link do artykułu: http://film.org.pl/a/artykul/grudzien-z ... min-46169/ Widzicie? Widzicie? My psioczymy na "Wiedźmina", a Japończycy to kupili! Nieźle, co? |
Autor: | Pan Anatol [ 8 maja 2017, 22:43 ] |
Tytuł: | Re: Popularność i znajomość polskich filmów za granicą |
Trudno powiedzieć, żeby "odnieść sukces kasowy" = "zdobyć uznanie". Nie znam dokładnych danych, ale "Kac Wawa", "Wiedźmin" i "Smoleńsk" chyba też zyskały dużo widzów w Polsce, może zbyt mało żeby nazwać to sukcesem kasowym, ale trzeba też wziąć pod uwagę, że Japończyków jest dużo więcej. To, że jacyś tam Japończycy poszli na film, nie oznacza, że japońscy krytycy uznali go za film dobry. A nie rozumiem narzekania na Ryszarda Kotysa - nie widziałem go w "Wiedźminie", ale za to widziałem ponad dwadzieścia innych jego ról i wszystkie były bardzo dobre, nawet jeśli zawsze kojarzył się mniej lub bardziej z Paździochem. Zresztą rola Paździocha też jest wcale niezła, na pewno jedna z lepszych w serialu. |
Autor: | Rafal Dajbor [ 8 maja 2017, 23:06 ] |
Tytuł: | Re: Popularność i znajomość polskich filmów za granicą |
Ja w ogóle nie potrafię poczuć tak silnego kojarzenia aktora z jedną rolą, żeby jego obecność w innej roli przeszkadzała. Pisałem to już kiedyś, że niestety nie umiem tak głęboko uwierzyć w film, żeby zapomnieć że to "tylko" aktor i widzieć w nim postać. Tzn. jasne że aktor może mi do danej postaci nie pasować warunkami fizycznymi lub aktorskim wnętrzem, ale nigdy nie mam tak, żeby mi aktor nie pasował, bo zbyt się kojarzy z inną graną postacią. Dla mnie to nie jest postać tylko aktor, który raz gra to, a raz co innego, bo taki ma zawód. I tyle. Kotys zaś nigdy nie kojarzył mi się specjalnie z Paździochem, bo widziałem kilkanaście jeśli nie kilkadziesiąt filmów z jego udziałem zanim w ogóle rozpoczęła się produkcja "Świata według Kiepskich". |
Autor: | Pan Anatol [ 8 maja 2017, 23:19 ] |
Tytuł: | Re: Popularność i znajomość polskich filmów za granicą |
Ja akurat wszedłem późno w świat polskiego filmu, więc rolę Paździocha poznałem wcześniej niż pozostałe, ale tak czy owak bardzo cenię pana Kotysa i jego role, chociażby w "Wodzireju", "Rozmowach kontrolowanych" i "Pokoleniu" (trzeba przyznać, że debiutował z takimi gigantami jak Cybulski czy zresztą sam Wajda). |
Autor: | Rafal Dajbor [ 8 maja 2017, 23:35 ] |
Tytuł: | Re: Popularność i znajomość polskich filmów za granicą |
Ja zaś po raz pierwszy zwróciłem nań uwagę w "Niedzielnych dzieciach" Agnieszki Holland, gdzie przykuł moją uwagę jako aktor jakiś taki podobny do Franciszka Trzeciaka (którego znałem wcześniej), ale jednak inny. |
Autor: | karel [ 9 maja 2017, 08:15 ] |
Tytuł: | Re: Popularność i znajomość polskich filmów za granicą |
Pan Anatol napisał(a): Czy "Seksmisja" albo "Wojna światów" byłyby niezrozumiałe dla zagranicznego widza? O ile pamiętam "Seksmisja" była swego czasu nawet dość popularna w tzw. demoludach. A co do Kotysa, to ja go wcale nie kojarzę z Paździochem, bo w ogóle nie oglądałem/nie oglądam "Kiepskich". Za to bardzo lubię też jeszcze jego niewielką rolę w "Vabanku": " - A może byłem tak zajęty robotą, że nie zauważyłem, co?". |
Autor: | Rafal Dajbor [ 9 maja 2017, 10:37 ] |
Tytuł: | Re: Popularność i znajomość polskich filmów za granicą |
"Wojna światów - następne stulecie" przeszła przez kilka festiwali filmów science-fiction zgarniając nagrody, więc raczej została zrozumiana. Choć uważam, że też zasłużyła na więcej. To film, który był aktualny zanim powstał, podczas gdy powstał i wiele lat po swoim powstaniu jest nadal, a może i coraz bardziej aktualny. |
Strona 1 z 3 | Strefa czasowa: UTC + 1 [ DST ] |
Powered by phpBB® Forum Software © phpBB Group https://www.phpbb.com/ |