Forum Polskiego Kina

Teraz jest 22 grudnia 2024, 12:29

Strefa czasowa: UTC + 1 [ DST ]




Utwórz nowy wątek Odpowiedz w wątku  [ Posty: 18 ]  Przejdź na stronę... 1, 2  Następna
Autor Wiadomość
PostNapisane: 25 marca 2017, 00:41 
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 08 sty 2017
Posty: 415
Pomówmy o opowieści, która od wielu pokoleń pozostaje w wyobraźni Polaków.

Rok temu urządziłem sobie tydzień z Dołęgą-Mostowiczem. Postanowiłem oglądać filmy na podstawie jego książek. I tak obejrzałem: "Znachora", "Prokurator Alicja Horn", "Doktor Murek", "Trzy Serca", (wszystkie przedwojenne) i "Pamiętnik pani Hanki" (powojenny). Z wyjątkiem tej ostatniej wszystkie szalenie mi się spodobały, zaś ta ówczesny "Znachor" do dzisiaj pozostaje moją ulubioną wersją dziejów Rafała Wilczura.

Tydzień temu postanowiłem, że w końcu zobaczę film Jerzego Hoffmana, który tak bardzo rozsławił "Znachora" u następnych pokoleń. Obejrzałem... i uważam, że był dużo gorszy. W końcu postanowiłem przeczytać książkę i niestety - o ile "Kariera Nikodema Dyzmy" była dziełem pierwszorzędnym, o tyle "Znachor"... nie był tak dobry. Uświadomiłem sobie dzięki lekturze tej książki, że denerwują mnie te strasznie przewidywalne i miałkie romanse z obowiązkowym schematem "No, teraz się pokłócimy o cośtam i będziemy na siebie obrażeni, ale i tak później do siebie wrócimy". Po przeczytaniu książki mogę stwierdzić, że Hoffman był wobec niej bardziej wierny niż Michał Waszyński w latach 30., ale i tak wyszedł moim zdaniem niezbyt ciekawy film, którego scenariusz pozostawia wiele do życzenia.

Skąd Wilczur ma dokumenty Kosiby? W filmie z 1937 dostaje je od towarzyszącego mu bezdomnego, który pozyskał je od zmarłego Kosiby... w książce Wilczur kradnie dokumenty, zakrywając je czapką w biurze. A tutaj co? Nie wiemy, skąd je ma. W ogóle cały początek jest strasznie szybko poprowadzony, co mnie zdziwiło, bo film jest dłuższy od wersji z lat 30. o jakieś pół godziny... Pamiętacie postać matki w "Znachorze"? Nie? No tak bo jej nie było. A w 1937 była! Poświęcono jej cały wątek! Tam wyszło nawet lepiej niż w książce, w której pojawia się tylko na chwilę. W 1937 mieliśmy podwójny dramat: widzieliśmy, jak cierpią obie postaci, i mogliśmy stać się świadkami tego, jak matka robi wszystko, aby naprawić swój błąd. To było piękne! Ale w 1981 matkę wywalamy, bo po co nam ona?

Maria Jolanta w książce i u Hoffmana pracuje w sklepie. Nudnym sklepie na prowincji. Nuda. Twórcy z lat 30. postanowili uczynić ją... pianistką w prowincjonalnym kinie. O, ciekawsze. Hoffman wywalił Szkopkową, właścicielkę sklepu, zaś u Waszyńskiego mamy kogo? Szkopkową graną przez Mieczysławę Ćwiklińską. O, jeszcze ciekawiej! Gra właścicielkę kina, która mówi: "Dźwiękowe [kino]? Nigdy! Żeby ludzie na płótnie gadali, takie oszustwo? Po moim trupie." No i proszę, jak można pomysłowo i zabawnie zaadaptować pomysł z powieści na potrzeby kina... śmiejąc się w dodatku z historii kina.

Zakończenie filmu, w którym

UWAGA SPOILER:


Dobra, aktorzy jak aktorzy - nie mam im nic do zarzucenia i jestem wdzięczny Hoffmanowi, że dał się wybić początkującemu wtedy Arturowi Barcisiowi. A Bińczycki odegrał mistrzowską scenę, kiedy w jego głowie majaczą wizje przeszłości... to była jedna z niewielu zalet, którymi wersja z lat 80. górowała nad przedwojenną. Bożena Dykiel kokietująca Wilczura (było to też w książce) również była bardzo dobra. Ale już przylepianie twarzy Stockingera do szyby (czy tam gabloty cokolwiek to było) i pokazywanie nam jego nozdrzy... eeeeee... ja dziękuję.

I muzyka... dziwne, ale zwykle muzyka do polskich filmów mnie zachwyca i powala na kolana. A ta ze "Znachora" była irytująca. Zawodząca, jęcząca, przedłużająca się, smętna... ja rozumiem, że Piotr Marczewski chciał podkreślić ten cały smutek, którym naznaczone są losy bohaterów, ale uważam, że przesadził i wyszło mu coś, czego trudno słuchać.

No i film Waszyńskiego wprowadzał co jakiś czas wątki humorystyczne, abyśmy nie czuli się tacy przygniecieni tym całym dramatem i mogli trochę odetchnąć, np. wspomniany już cytat o kinie albo cała postać Szkopkowej, która jest lekomanką, a którą Rafał leczy... wyrzucając jej leki za okno. ;) No i mamy tu innego Woydyłłę. W książce są dwie postaci: Sobek i Woydyłło. Ten pierwszy to urzędnik pocztowy, który gra na mandolinie i zdobywa sobie tym serca wielu dziewcząt, ale zależy mu bardzo na Marii Jolancie Wilczur. Kiedy Woydyłło rzuca ten dowcip z kanapą i ladą ( :oops: ) Sobek rozwala mu mandolinę na głowie, czym wywołuje niemały skandal, ale staje w ten sposób w obronie Marysi. Tak, drodzy państwo, to nie Czyński, tylko ktoś inny zrobił z Woydyłłą porządek! ;) W 1937 połączono obie postaci i Woydyłło był mandolinistą, który na pewnej imprezie - będąc nietrzeźwym - zaśpiewał na cześć Marysi kompromitującą piosenkę:

"Panna Marysia sama mieszka,
więc przyjmuje często Leszka, ho, ho, ho!
Ha, ha, ha! Przez to złą opinię ma!
Kto? Kto? Kto? Panna Marysia tra la la!"

Leszek wyciąga go wtedy do innego pokoju i... rozwala mu mandolinę na głowie. "Nie będzie już więcej kupletu" - oświadcza po powrocie. A u Hoffmana - nuda. Woydyłło rzuca tekst z kanapą, potem Czyński mówi mu, że jest bydlę, ten go obezwładnia, rzuca do rzeki. Taa, wrzucenie kogoś do rzeki jest z pewnością bardziej warte obejrzenia, niż numer z mandoliną...

Nie uważam "Znachora" Hoffmana za nieudany film czy jakąś porażkę, ale myślę, że o niebo lepszy jest film z lat 30. Na pewno inaczej bym ocenił Hoffmanowego "Znachora", gdybym nie znał starej wersji, którą od razu polubiłem. Jak ktoś lubi "Znachora", to polecam właśnie tę starszą wersję.

Natomiast kontynuacji "Znachora" - "Profesora Wilczura" nie czytałem ani nie oglądałem - ale kiedyś to nadrobię. Wiem, że nakręcono jeszcze trzecią (!) część pt. "Testament profesora Wilczura", ale po raz pierwszy wyświetlono go... w czasie okupacji (!). Fani "Znachora" musieli chyba bardzo cierpieć, bo wtedy mówiło się, że "tylko świnie siedzą w kinie"... Ale chyba żyją ci, którzy pamiętają te czasy, bo na filmweb.pl możemy się dowiedzieć, że 50 osób oceniło go na 8.0. :) Wiele się mówiło, że powstanie sequel także Hoffmanowskiego "Znachora", ale będzie o wiele trudniej, niż w latach 30., gdzie kręcono filmy o Wilczurze bardzo szybko (trylogia powstała w ciągu kilku lat).

_________________
http://poezja.org/profile/101249-teslicus/

http://wyborcza.pl/duzyformat/5,127290, ... 7.html?i=7


Góra
 Zobacz profil  
 
PostNapisane: 25 marca 2017, 01:16 
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 25 cze 2016
Posty: 1259
Lokalizacja: Ostrowiec Świętokrzyski
Wydaje mi się, że u Hoffmana też była scena z chowaniem dokumentów pod czapką. Dawno nie widziałem tego filmu, ale jestem prawie pewien.

Wydaje mi się, że książki Dołęgi-Mostowicza to w tamtym czasach była literatura raczej popularna niż nie wiadomo jak "ambitna". "Kariera..." jest chyba najciekawszą z jego powieści, natomiast inne są raczej proste, schematyczne, trochę przewidywalne. To raczej proste historyjki, nastawione na odbiór emocjonalny. Podobny jest też w charakterze film Hoffmana, ale jest za to, przynajmniej moim zdaniem, bardzo dobrze zrealizowany.

Nie widziałem "Znachora" przedwojennego, ale z tego co mówisz, to jest to typowy przedstawiciel swoich czasów. Waszyński wprowadzał wątki humorystyczne i był niezbyt wierny wobec oryginału, bo tak się wtedy robiło - kino było lekką, niezobowiązującą rozrywką i przede wszystkim starano się widza rozbawić i wzruszyć. W czasach Hoffmana już większą uwagę przykładano do zgodności z oryginałem, no i wygłupy nie były już takie popularne. ;) Stąd powstał zupełnie inny film.


Góra
 Zobacz profil  
 
PostNapisane: 25 marca 2017, 09:16 

Dołączył(a): 07 cze 2016
Posty: 1807
Posty na Forum KP: 1006
Pan Anatol napisał(a):
Wydaje mi się, że u Hoffmana też była scena z chowaniem dokumentów pod czapką. Dawno nie widziałem tego filmu, ale jestem prawie pewien.



I słusznie, bo w filmie z 1981 roku mamy pokazaną konkretnie taką sytuację.

_________________
...nie profesor, tylko satyr..


Góra
 Zobacz profil  
 
PostNapisane: 25 marca 2017, 11:35 
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 10 cze 2016
Posty: 1497
Posty na Forum KP: 2675
Czy w czasach Hoffmana przykładano większą wagę do zgodności z oryginałem? Taki "Potop" by temu przeczył :-) gdzie wywalono 1/3 książki:-)
Przedwojenne ekranizacje to przede wszystkim wybitne kreacje aktorskie -Junosza Stempowski, Węgrzyn , Woszczerowicz, Ćwiklińska. "Znachor" to chyba obok "Piętro wyżej" i "Młodego lasu" jeden z ttzech najlepszych przedwojennych filmów (no, ja jeszcze jako miłośnik lotnictwa swego czasu dorzucałem do tego jeszcze nieco na wyrost "Rapsodię Bałtyku".
Film Hoffmana? Poprawna ekranizacja i nic więcej. Hoffman to jednak najlepiej czuje się w wielkich widowiskach, mordobiciach, bitwach, pojedynkach - do tego rękę ma jedyną w swoim rodzaju w polskim kinie. Kiedy dostaje materiał bez tego, robi filmy popularne w kinach (jak "Trędowata" choćby) ale niewysokich lotów.

_________________
Film to życie, z którego wymazano plamy nudy - Alfred Hitchcock.


Góra
 Zobacz profil  
 
PostNapisane: 25 marca 2017, 12:07 
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 25 cze 2016
Posty: 1259
Lokalizacja: Ostrowiec Świętokrzyski
No wiadomo, że z wiernością oryginałom zawsze było nie najlepiej. ;) Ale jednak starsze filmy były zazwyczaj luźnymi adaptacjami niż wiernymi ekranizacjami, ostatnio chyba jednak przywiązuje się do tego większą wagę.

Rzeczywiście "Znachor" Hoffmana nie jest filmem "wysokich lotów", przynajmniej pod względem fabularnym. Natomiast nie sądzę, by dało się zrobić lepszy film na podstawie takiej, również nie najwyższych lotów, książki (chcąc pozostać wiernym oryginałowi, bo z wypowiedzi Teslicusa wynika, że wyższość filmu Waszyńskiego nad filmem Hoffmana manifestuje się w miejscach, gdzie Waszyński zdecydował się zmienić treść w stosunku do książki).

Jeśli chodzi o Hoffmana, mnie chyba najbardziej podobają się jego wczesne filmy "Gangsterzy i filantropi" i "Prawo i pięść". Może to też zasługa drugiego, mniej znanego reżysera tych filmów, Edwarda Skórzewskiego. ;)


Góra
 Zobacz profil  
 
PostNapisane: 25 marca 2017, 12:34 

Dołączył(a): 11 cze 2016
Posty: 336
Posty na Forum KP: 1544
Pan Anatol napisał(a):
Jeśli chodzi o Hoffmana, mnie chyba najbardziej podobają się jego wczesne filmy "Gangsterzy i filantropi" i "Prawo i pięść". Może to też zasługa drugiego, mniej znanego reżysera tych filmów, Edwarda Skórzewskiego. ;)

Moim zdaniem ciężko to stwierdzić, bo jednak Hoffman bo rozpoczęciu samodzielnej kariery radził sobie świetnie i to co, zrobił z "Trylogią", to jest absolutne osiągnięcie polskiej kinematografii. Skórzewski jednak kariery nie zrobił, ale zgaduję, że w jego przypadku powody były inne, niż brak talentu.
Jednak obaj pozostawili po sobie wspomniane przez Ciebie filmy fabularne oraz dokumenty. Ich debiut "Uwaga, chuligani", mimo improwizowanych fragmentów i w pewnych partiach moralizatorskiego tonu, pozostaje bardzo ciekawym obrazem epoki, nie mówiąc już o tym, że był pierwszym filmem, który poruszył temat chuliganów, wtedy marginalizowany i przemilczany.

_________________
Ja w ogóle nie lubię chodzić do kina. A szczególnie nie chodzę na filmy polskie w ogóle...


Góra
 Zobacz profil  
 
PostNapisane: 25 marca 2017, 13:34 

Dołączył(a): 24 mar 2017
Posty: 14
Dla mnie " Znachor" jest tylko jeden, a mianowicie wersja z 1937 roku ze wspaniałą kreacją Kazimierza Junosza- Stępowskiego. Choć cenię aktorstwo Jerzego Bińczyckiego absolutnie nie pasował mi do tej roli fizjonomią , nie przekonała mnie też jego gra aktorska , taki umęczony życiem misiu .


Góra
 Zobacz profil  
 
PostNapisane: 25 marca 2017, 14:08 
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 08 sty 2017
Posty: 415
Pan Anatol napisał(a):
No wiadomo, że z wiernością oryginałom zawsze było nie najlepiej. ;) Ale jednak starsze filmy były zazwyczaj luźnymi adaptacjami niż wiernymi ekranizacjami, ostatnio chyba jednak przywiązuje się do tego większą wagę.


Tu bym polemizował - nieraz przy ówczesnych ekranizacjach pracowali także autorzy tych książek. Przykładowo "Granica" z lat 30. jest o wiele lepsza niż remake Jana Rybkowskiego, który włożył w ręce Justyny pistolet (!) i dodał parę scen erotycznych, podczas gdy adaptacja z lat 30. jest wynikiem współpracy autorki, która pisała także scenariusz. Sam Dołęga-Mostowicz napisał parę scenariuszy do adaptacji swoich książek ("Doktór Murek" albo "Trzy serca" czy trzecia część - "Testament profesora Wilczura"). Swoją drogą żałuję, że ta ostatnia część się nie zachowała, bo tam Dołęga-Mostowicz miał wystąpić... jako autor. Ciekawe, czy to wyglądało tak, jak zakończenie "Cwału" Zanussiego. ;)

_________________
http://poezja.org/profile/101249-teslicus/

http://wyborcza.pl/duzyformat/5,127290, ... 7.html?i=7


Góra
 Zobacz profil  
 
PostNapisane: 25 marca 2017, 14:40 
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 25 cze 2016
Posty: 1259
Lokalizacja: Ostrowiec Świętokrzyski
No może faktycznie generalizowałem - w rzeczywistości faktycznie różnie z tym bywa.


Góra
 Zobacz profil  
 
PostNapisane: 26 marca 2017, 14:14 
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 07 cze 2016
Posty: 3234
Lokalizacja: Szczecin
Posty na Forum KP: 6471
Ja "Znachora" Hoffmana lubię, bo to po prostu świetnie zrealizowany film, z bardzo dobrą rolą Bińczyckiego, śliczną Dymną i z jedyną w zasadzie wartą uwagi filmową kreacją Tomasza Stockingera. Do tego Homerska, Śmiałowski (jako postacie irytujący, ale aktorsko trudno się do czegoś przyczepić), Kopiczyński w roli przemądrzałego lekarza, Barciś, Fronczewski...
Do muzyki nie mam uwag, a np. motyw towarzyszący przebłyskom pamięci Wilczura wciąż dźwięczy mi w uszach. Nie wydaje mi się też, by Wilczur w wykonaniu Bińczyckiego był umęczonym życiem misiem. :) Według mnie jego sposób zachowania się jest zrozumiały - utrata pamięci sprawiła, że stał się on kimś innym niż był wcześniej, człowiekiem życzliwym ludziom, ale niepewnym swego, z zakodowanymi w mózgu umiejętnościami medycznymi, dzięki którym może pomagać, ale zaniepokojony tym, że nie pamięta swojej przeszłości i nie czującym się komfortowo w sytuacji, w której się znalazł, choć jednocześnie z nią w pewny sposób pogodzonym. Według mnie kreacja Bińczyckiego jest przekonująca i z psychologicznego punktu widzenia wiarygodna.
Przedwojennej wersji nie widziałem, więc oczywiście nie mogę porównać do niej filmu Hoffmana.

_________________
My żyjemy!


Góra
 Zobacz profil  
 
PostNapisane: 26 marca 2017, 17:52 
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 07 cze 2016
Posty: 3234
Lokalizacja: Szczecin
Posty na Forum KP: 6471
Warto tez w tym miejscu dodać, że "Znachor" Hoffmana to (obok Trylogii tegoż reżysera) żelazna pozycja telewizyjnego repertuaru na święta, czy to Boże Narodzenie, czy to Wielkanoc.
Dlaczego? Odpowiedź jest dość prosta: bo to tzw. kino popularne, rozrywkowe (tak jak i do kultury popularnej zaliczyć należy literacki pierwowzór), przy czym bynajmniej nie używam tych określeń w znaczeniu negatywnym, deprecjonujący. To rozrywka na poziomie, dopracowana, zrobiona starannie, momentami wzruszająca, nieco zabawna. I wciągająca. Sam widziałem ten film parę razy i ostatnio niby tylko na chwilkę przysiadłem, a i tak obejrzałem do końca. W najlepszych filmach Hoffmana - a ten do nich zaliczam - jest coś takiego, że nawet jeśli znam je niemal na pamięć, to i tak, gdy trafię na nie w telewizji choćby przypadkiem, oglądam je ponownie, w czym z pewnością ogromna zasługa reżysera i aktorów.

_________________
My żyjemy!


Góra
 Zobacz profil  
 
PostNapisane: 26 marca 2017, 18:17 
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 20 cze 2016
Posty: 1062
Posty na Forum KP: 6173
Obie ekranizacje są moim zdaniem b. dobre, chociaż różne.

"Znahora" Hoffmana niesie znakomity Bińczycki, paradoksalnie nie wyglądający na chirurga i świetnie moszczący się w wiejskich scenach. Wielka rola.

Pamiętajmy, że literatura Dołęgi_Mostowicza, to "literatura wagonowa", stricte rozrywkowa i dla szerokiej publiki. Waszyński i Hoffman zrobili z tego tekstu niemal dzieło sztuki, jak na ten gatunek.
Film Waszyńskiego bardziej dramatyczny, Hoffmana bardziej romantyczny. Warto znać oba.


Góra
 Zobacz profil  
 
Wyświetl posty nie starsze niż:  Sortuj wg  
Utwórz nowy wątek Odpowiedz w wątku  [ Posty: 18 ]  Przejdź na stronę... 1, 2  Następna

Strefa czasowa: UTC + 1 [ DST ]


Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 6 gości


Nie możesz rozpoczynać nowych wątków
Nie możesz odpowiadać w wątkach
Nie możesz edytować swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów

Szukaj:
Skocz do:  
cron
Powered by phpBB® Forum Software © phpBB Group
Powered by: - HOSTINGHOUSE