Holt_ napisał(a):
Żenada do sześcianu.
Często ostatnio, w przypadku tematów albo adaptacji starszych pozycji książkowych czytamy obowiązkowe „No, przeróbki były konieczne, bo w tradycyjnej formie by to współczesnego widza/młodzieży nie zainteresowało…”
A ja mam nieśmiałą propozycję - a może by jednak w ogole odchrzanić się od tych starych, klasycznych pozycji i przestać robić filmy dla nikogo? Jesli ma za każdym razem wychodzić taki szajs? Może kręcimy dla młodzieży jakieś kolejne Feliksy, Nety i Niki; zamiast psuć Niziurskiego może sfilmujemy jakieś „Klasy pani Czajki”? A klasyczna literatura może niech już sobie leży na półce, kogo nią rodzice zainteresują to zainteresują…?
Z zakończenia wynika sugestia, ze twórcy chcą się zabrać za „Tajemnicę tajemnic”. Błagam, schowajmy przed nimi wszystkie egzemplarze.
Ja już swój egzemplarz schowałem... i jakbyś Holt chciał założyć stowarzyszenie, które w statusie miałoby Twoją ''nieśmiałą propozycję'' to z miejsca się zapisuję, włącznie z przyjazdem do Krakowa na pierwsze walne posiedzenie...Ta produkcja to koszmarek, jakiś patchwork zdziecinniałej wyobraźni i fascynacji twórców, oraz, a może przede wszystkim - ewidentny brak umiejętności/lub lenistwo by skroić sensowne 1,5 h filmowej opowieści. Tutaj po pół godziny bezsens i dziura scenariuszowa naprzemiennie już do końca seansu. Aktorstwo właściwie wszystkich - od dorosłych, poprzez dzieci, aż po gwiazdy - nieporadne przez duże N. Słowo dykcja od razu proponuję wykreślić z wytycznych dla adeptów słowa mówionego...no bo po co
Po coraz częstszych tej wątpliwej jakości seansach taka refelksja mnie nachodzi - czy wymagania w szkole filmowej tak drastycznie poluzowane, czy po prostu z jakiś innych/na przykład towarzyskich powodów niektórzy szkołę skończyć po prostu muszą.
Pozwolę sobie wkleić opinię z innego forum pewnego zawiedzionego widza :
''Minęło już kilka godzin od tego co miało być sentymentalną (rocznik 72) dla mnie podróżą, czyli domowej projekcji Pana Samochodzika, ...a ja dalej myślę o samookaleczeniu lub drinku Sokratesa!!! I jeszcze ten Hiszpan z akcentem z okolic bardziej Świętochłowice niż Andaluzja! To miała być polska odpowiedź na Indiana Jones, o mechanice Dan Brown, a wyszło na miarę tureckiej kinematografii w kryzysie finansowym, w czasach emigracji zarobkowej jej wszystkich aktorów oraz reżyserów do RFN. Banał, tragiczna gra aktorska, brak logiki, zapożyczone pomysły!!! Koszmar!!! Za coś takiego należą nam się przeprosiny!!!