Film reżysera Macieja Kawulskiego, który nakręcił film "Jak zostałem gangsterem", czyli, myślisz sobie, będzie sequel. Żeńska końcówka w tytule - czyli będzie pewnie z perspektywy kobiety tym razem narracja.
A tu nagle świnka morska. Ani świnka, ani morska
Ruszyła moda na filmy o przestępcach z lat 80ych i 90ych. Najpierw mieliśmy coś na kształt ludowej ballady o Najmrodzkim, potem przez ekrany kin przemknął nowy Pittbull Vegi, gdzie duża część historii dotyczyła Kolikowskiego, teraz przyszła kolej na Skotarczaka, czyli Nikosia z Trójmiasta.
Film Kawulskiego siedzi gdzieś pomiędzy "Najmro" a "Nowym Pittbulem" jeśli chodzi o stosunek do głównego bohatera i sposób jego pokazania w filmie. Tzn - bliżej mu do "Namro" jeśli chodzi o sympatię, jaką go darzy - ale z drugiej strony świat, w jakim bohater funkcjonuje, jest już o wiele bardziej pittbulowaty, tzn ponury, ciemny i takoż filmowany.
Ten film ma dwie wewnętrzne sprzeczności.
Po pierwsze - reżyser w jakimś wywiadzie zarzekał się, że nie chce nakręcić biografii Skotarczaka, tylko film o nim. No... Może i tak, tylko dlaczego w takim razie skrupulatnie niczym księgowa odhacza w filmie kolejne punkty życiorysu Skotarczaka?
Stąd zresztą wynika kolejna wątpliwość - przez film przewija się jakieś powiedzonko o żółwiu i tygrysie, że niby Nikoś żył gwałtownie jak ten tygrys - ok, zerknijcie na czas trwania filmu i powiedzcie, z jakim zwierzęciem jego przejście bardziej się kojarzy
I tak sobie oglądamy scenkę za scenką, powoli, niespiesznie... Pomiędzy scenkami sporo niezłych piosenek - mogą się podobać różnorakie covery Alphaville; byłem zadowolony z usłyszenia Creedence Clearwater Reviwal... A, no oczywiście, kiedy akcja przenosi się do Budapesztu, zagra co i kto? Tak, zgadliście. Dla reżysera, który pierwszy przypomni sobie, że obok Omegi istniał na Węgrzech także Locomotiv GT, ufunduję nagrodę w postaci uścisku mojej dłoni.....
A w scenkach pojawiają się kolejni aktorzy i trzeba przyznać, że Kawulski zmontował niezłą ekipę. Pojawia się sama Krystyna Janda w roli narratorki, jednej z kobiet w życiu Skotarczaka; bez pudła można liczyć na dobrą grę Lubosa, Chabiora... Z zainteresowaniem przyglądałem się Królikowskiemu, bo ostatnio grywał on u Vegi, jak to teraz mówi młodzież, "na pełnej..." - a tu miał za zadanie zagrać przyjaciela głównego bohatera, tonującego go lekko....i poradził sobie naprawdę nieźle. A po raz kolejny skiksował Ogrodnik, dając sobie zrobić idiotyczną fryzurę Pershinga - wg mnie ten aktor nie rozumie, ze nadmierna charakteryzacja odbiera mu połowę aktorskiej mocy. Aha, Fabijański po raz kolejny gra psychola; z kronikarskiego obowiązku odnotujmy, ze próbował podskoczyć do Frycza w "Ślepnąc od świateł" i skończył jak ta znana kózka.
I tu mozna by przejść do kolejnej sprzeczności, mianowicie ról kobiecych i tytułu filmu. Tytuł sugeruje kobiecą perspektywę i znaczącą rolę kobiet w fabule....może i tak mialo być, ale summa summarum wyszło tak, ze kobiety są mocno dekoracyjne. Jest ich dużo, znane nazwiska (Grochowska, Lamparska, Herbuś, Wieniawa) - i paradoksalnie, a może i nie, najlepiej wypadają te dwie ostatnie, co jest aż niepokojące
Grochowska to jest aktorka chyba zbyt intelektualna do takich ról, niejako odruchowo zawsze nadaje swojej postaci jakąś głębię, ktora często (tutaj, "Wałęsa") jest zwyczajnie niepasująca do granej postaci. A taka Wieniawa w roli laski uzyskującej wszystko co chce za pomocą zgrabnych nóg i tyłka jest - no, wiarygodna jest po prostu
Janda? Janda ma rolę, w ktorej wlasciwie nie pokazuje twarzy, operuje wyłącznie głosem - i nawet udany eksepryment.
Podsumowująco powiem tak - poszczególne sceny z tego filmu są naprawdę niezłe, nieźle sfilmowane, podlane dobrą muzyką, naprawdę dobrą rolę główną gra Tomasz Włosok, ktory juz w tzw pierwszej części rzucał się mocno w oczy.
Ale tych scen jest za dużo. Film jest za długi, zbyt kronikarski, oglądałem go na raty. Może, gdyby zrobić z niego miniserial...?
6/10. W porywach 6,5/10.