"Na chwilę, na zawsze” reż Piotr Trzaskalski
Takie kino Trzaskalskiego - trochę smutne,trochę wzruszające, trochę romantyczne i trochę przyziemne. Historia odnajdywania siebie przez uwikłaną w uzależnienia pogubiona młodą gwiazdę popu i rodzącego się uczucia między nią a wychowawcą trudnej młodzieży z ośrodka leczenia uzależnień.
Tak, tak to brzmi
chyba celowo reżyser włożył w usta jednej z postaci zdanie ”to brzmi jak kolumbijska telenowela". Ale tak reżyser jak i aktorzy zrobili jednak sporo , by tylko tak brzmiało. Wyszło całkiem nieźle. Nie nudziłem się, oglądałem z zainteresowaniem, kilka rzeczy bardzo mi się podobało. Kilka ciekawych nowych twarzy - Olga Rayska, Damian Sosnowski. Nowe wcielenie Pawła Domagały tym razem niemal całkowicie pozbawionego komediowych akcentów. Ładne niektóre piosenki i ciekawa muzyka.
Żeby nie było za słodko
- nie podobały mi się nadużywanie pracy kamery a'la telefon komórkowy i a'la selfie; Martyna Byczkowska w roli głównej jest odrobinę surowa; monotonne powtarzanie pewnych sekwencji jak zabawa lustrem; masakrycznie pretensjonalna scena erotyczna (odruchowo przypomina się niecenzuralny dowcip o seksie i deszczu...); schematyczność pewnych rozwiązań (sztampowy show biznes, sztampowy ”ex” bohaterki - notabene Tomasz Włosok sprawia wrażenie, jakby wpadł na plan i rzucił "Ty, Pietrek,zagrałbym se coś!”).
Ale to wszystko - i brawa za to dla reżysera - schodzi na drugi plan, bo górę jednak biorą emocje i wzruszenia. Coś takiego miałem z filmem ”Gwiazd naszych wina”, oglądanym kiedyś na nudnym dyżurze po projekcji którego musiałem udawać przed zapłakaną koleżanka, że sam mam katar
No i dobrze. Film nie zawsze musi być perfekcyjny. Jeśli daje emocje, to można mu wiele wybaczyć.
A Paweł Domagała niech dalej idzie tym tropem. Okazuje się, że ma o wiele większe możliwości niż granie nieporadnych smieszkow.
Dam 7/10.