Teslicus napisał(a):
Józef Piłsudski dokonał przecież zamachu stanu i co? Czy skończył jak pospolity przestępca, który przelewa krew własnych rodaków, bo uznał, że jego wizja polityki jest musi zostać zrealizowana bez względu na cenę?
Nie skończył, bo de facto rządził do śmierci, a po nim władzę sprawowali ludzie z jego obozu. Gdyby zamach majowy się nie udał, to losy Piłsudskiego i odbiór jego polityki po latach byłby zapewne inny.
Według mnie Zorż miał jednak nie po kolei w głowie, aczkolwiek nie był świrem, tylko osobą z pewnymi problemami psychicznymi, nadpobudliwą, chorobliwie podejrzliwą, dziś powiedzielibyśmy, że miał pewnego rodzaju ADHD. Do jego stanu z pewnością przyczyniła się sytuacja, w której się znajdował, tj. izolacja, pogłębiająca u niego nieufność do otoczenia i ludzi, sprzyjająca rojeniu sobie spisków i intryg. Podejrzewam, że Ponimirski nie byłby chory (a przynajmniej udałoby się jego chorobę zahamować czy osłabić), gdyby odpowiednio wcześnie znalazł się pod opieką empatycznych lekarzy i życzliwych ludzi, którzy sami nie uważaliby go za wariata.
A wracając jeszcze do Piszczyka... Chociaż pisałem wcześniej, że w sumie kibicuję Dyzmie z serialu Rybkowskiego i staram się go zrozumieć, to do Piszczyka mam jednak większą sympatię i zawsze było mi go żal. To przecież nie był zły człowiek, trochę kombinator, naiwniak, konformista i tchórz, ale z drugiej strony los był dla niego wyjątkowo niesprawiedliwy: 1) zupełnie bezpodstawnie posądzono go o szpiegostwo; 2) kiedy spotkał dziewczynę, do której poczuł miętę (i by jej zaimponować przezwyciężył strach), to wszystko to stracił, bo traf chciał, że miała go przedstawić człowiekowi, który uważał go za szpicla...
Przykłady można by mnożyć, bo film Munka jest ich pełen. Piszczyk to z pewnością nie jest - podobnie jak Dyzma, choć z innych powodów - wzór do naśladowania, ale trudno mu tak po ludzku nie współczuć, bo - jak tu już wcześniej napisano - każdy z nas ma w sobie coś z niego.