cyt.
" za dużo pedofilii, podczas gdy księża grzeszą też wieloma innymi grzechami,"Brunner napisał(a):
Za największy minus uważam zdominowanie filmu tematem pedofilii choć nie twierdzę, że wątek jest źle przedstawiony. Ale myślę, że w sferze kleru jest dużo więcej problemów, które należałoby poruszyć, na równi z tym, który zawładnął obrazem.
Minus? Ale to chyba jest oczywisty temat w świetle ostatnich odkryć? Tak, Kościół ma wiele INNYCH grzechów na sumieniu, ale są jakieś bardziej krzywdzące bezbronnego człowieka, jakim jest dziecko, czy bardziej obleśne? A właściwie bardziej bolesne? Ja nie znam.
Smarzowski przywodzi w wywiadach historię swojego kolegi - ofiary księżej pedofilii, widać jest dla niego to sporą zadrą. Trudno, żeby nie stanowiło to głównej osi filmu. W tym miejscu Kościół go po prostu boli najbardziej, ale nie można przecież z filmu wynieść, że jest to zarzut jedyny.
------------------------------------------------------------------------------------
Ciekawa dyskusja się pojawiła:
Rafal Dajbor napisał(a):
Kazimierz Jankowski napisał(a):
od razu serwuje się widzowi, wcale go o to nie pytając czy potrzebuje, zmanipulowaną historyjkę lepiącą się infantylnością, a widz, czego ja sam nie rozumiem, ogląda te potworki.
Czego nie rozumiesz? Że na świecie są
prymitywy i
półmózgi?
Również nie jestem miłośnikiem tej konfekcji serialowej, ale sam bym nie użył aż tak ostrych sformułowań. Są miliony osób, dla których są to seriale ciekawe, ba, nawet potrzebne. Osoby niewykształcone, starsze, samotne, czy przykute chorobą do 4. ścian to mniemam solidny trzon tej widowni. Trudno też, żeby gospodyni domowa sterana robotą puszczała sobie Bergmana dla relaksu. ;)
Często jest to jedyne wytchnienie od znojnego, czy beznadziejnego życia, a może nawet jakiś tego życia ersatz? Mam w rodzinie osobę starszą, której jedyną radością w długich godzinach samotnego trwania jest, proszę się nie śmiać, program "Żona dla rolnika" (czy jakoś tak). Nie umiem się z tego śmiać, ani oburzać. A nie jest to osoba "prymitywna", wręcz przeciwnie, inteligentna, wysoce oczytana, tylko strasznie samotna, z pierwszymi objawami demencji. Mamy takich ludzi wykluczać i odbierać jedyną iskierkę radości?
Tym bardziej, że seriale wciągają, zaprzyjaźniamy się z bohaterami jak z rodziną (często nawet bardziej!). Czy popularność "Matysiaków" polegała na jakiejś wybitnej jakości tej audycji? Tak, grali tam znakomici aktorzy, ale wydaje mi się, że miliony zaanektowały i traktowały ich jako rodzinę, a największą zaletą audycji była jej trwałość i stała, regularna obecność. Z tymi "głupiutkimi" serialami może być podobnie, zwłaszcza dla tych, w których życiu nie ma wiele lub nawet nic. A telewizor jest największym i ostatnim przyjacielem.
Jak Karel, w życiu nie widziałem ani jednego odcinka "13. posterunku" i dopóki nie będą go typować na arcydzieło sztuki filmowej, to absolutnie mi on nie przeszkadza. :) Ani się nie gorszę, ani nie zakazuję, po prostu OMIJAM.
(Jedyny wewnętrzny protest maiłem przy programach typu "Big Brother", ale to ze względów etycznych bardziej, niż "artystycznych"...)