karel napisał(a):
Zgadza się, ja zresztą zaznaczyłem, że tak zapewne było, tyle że ukazanie tej postaci nie bardzo mnie przekonało. Wydała mi się nieco zbyt podręcznikowa.
Rozumiem, to już jest sprawa subiektywna. Mnie to jakoś nie raziło.
Pamiętajmy tylko, że "Wołyń" jest przecież robiony z polskiego punktu widzenia, co działo się po tamtej stronie widzimy niemal plakatowo: pijani wąsacze z kosami i z nienawiścią w oczach marzą tylko by rezać Lachów.
Ale i w nim widzimy, co jest dość nowe w naszej historiografii, olbrzymi strach leżący także po stronie ukraińskiej:
Mamy zatem pokaz sytuacji krańcowych, których motorem jest właśnie bezgraniczny strach. Na tym tle pokaz dubeltowego kolaboranta jest wręcz czymś oczywistym, on zapewne tak samo nienawidzi Niemców jak Polacy, ale jego jedyną szansą na przeżycie jest utrzymanie się na górze, bez względu na to, kto jest okupantem.
Film Smarzowskiego z pewnością nie jest pełnym obrazem tamtych wydarzeń, ale wydaje mi się, że dość obiektywnie i szeroko zaznaczył główne wektory. To nie jest film dydaktyczny, tylko wstrząsacz naszymi sercami. Mną wstrząsnął. Może dlatego, że trzymał mnie za gardło, nie wnikałem zbytnio we wszystkie meandry i coś mi tam umknęło... Co zrobić, łatwo się wzruszam w kinie (i nie tylko)...