Zespoly Filmowe SA napisał(a):
Jak można się wypowiadać o filmie, którego się nie widziało? Ba, o filmie, którego się nie ma ochoty zobaczyć? Pewnie jednak czasami można!
Doświadczenia z jednym naszym kolegą forumowiczem świadczy, że można spokojnie...
Ja już widziałem ten film, więc śmiało mogę zabrać głos.
Mogą być jakieś mimowolne spoilery, więc nie czytać!"Smoleńsk" wg mnie należy analizować dwutorowo: jako film
per se i jako agitkę polityczną.
Film jako film.Co do filmu, to niestety nie da się za dużo dobrego o nim powiedzieć. Gra aktorska przypomina kasting do roli w "Malanowski i partnerzy" (zresztą co najmniej jedna twarz jest z tamtego serialu).
To nie jest drugi rzut aktorski, tylko czwarty...Ci, co umieją grać (Zelnik, Dałkowska, Łabonarska, Mastalerz, Marcheluk) po prostu nie mają co grać. Scenariusz bowiem jest zbudowany przez dyletanta/ów. Mająca nieść cały film Beata Fido (główna rola) jest drewnem z papierową osobowością. Gdyby wyciąć sceny z nią, film by od razu zyskał... I tyle na temat tej roli... Nawiązanie do Jandy z "Człowieka z marmuru" w tej sytuacji brzmi dość zabawnie. Dialogi deklaratywne aż zęby bolą. Czarne role tak przerysowane, że aż zabawne (Klijnstra!, Zelnik). Z tym, że Malanowski jest z większym biglem kręcony i jest chociaż jakaś akcja.
Główna ofiara "zamachu" o dziwo pokazana jest zaledwie w 2-3 scenkach, ale do Łotockiego można mieć stosunkowo najmniejsze zastrzeżenia. L. Kaczyński był drewnianą osobowością, co aktor (świadomie, bądź nie) dość dobrze odtworzył...
W ogóle widać, że jest ubogo, zdjęcia słabiutkie, oszczędzanie na statystach (przeciwnicy pochowania pary prezydenckiej na Wawelu to głównie Azjaci (sic!), jedną z głów państwa w Tbilisi gra producent filmu etc.) Efekty komputerowe to kilka sekund i są na poziomie amatora z Wólki Wielkiej.
Ze 30% filmu to wstawki dokumentalne z TV, tak fatalnej jakości, że niewiele widać.
Muzyka bezustannie plumka groźnie niemal bez przerwy, lekko nużąco wręcz.
Film jest fatalnie napisany - jest po prostu strasznie nudny i monotonny. Indolencja realizacyjna poraża, np. sceny z kokpitu samolotu. Po prostu dramat.
Na sali ze 20% widzów, głównie emeryci (ale to był poranek).
Ekscesów nie było, bez braw, śmiechów - skupienie i spokój.
Za film nota będzie niestety minimalna: 1/10. Mimo całej sympatii nie dostrzegłem żadnego waloru w tym dziele godnego zapamiętania. Partanina.
Film jako agitka.Wszystko, co powyżej wydaje się nie mieć żadnego znaczenia, ba jest jego zaletą! Bo nikt nie robił go na Oscara, tylko ze względów politycznych. I nie dla znawców kina i innych jajogłowych tylko żelaznego elektoratu, ludzi do których TRZEBA przemawiać w stylu"W11 Wydział śledczy", czy "Ukryta prawda".
I tu nieudolna gra aktorów, miałkość scenariusza nie ma żadnego znaczenia! Ma być pokazana złowroga rola Tuska i jego
kammaraden. I jest pokazana.
Krauze jest przebiegły. Nie pokazuje żadnych dowodów, tylko "dyskretnie" sugeruje kto mógł stać za ewentualnym i domniemanym zamachem... Coś tam na końcu wybucha, ale co i kto podłożył ładunki nie dopowiedziano.
Krauze jest na tyle inteligentny, że zdaje sobie sprawę, że nawet na "oczywisty" zamach trzeba mieć dowody, a skąd je ma niby wziąć? Za to szczucie insynuacjami, i sugerowanie jest tym, o co chodzi żerującym na katastrofie politykom najbardziej. Reżyser przytomnie wyczuwa, że nie chodzi o żadne wyjaśnienie prawdy, tylko o grę trumnami. A tę można uprawiać bez końca pod jednym warunkiem - omijania niewygodnych faktów i wekslowania śledztwa na detale poboczne.
Zatem mamy spacer Putina z Tuskiem, sprawę rozdzielenia wizyt, samobójstwa generała, zamiany ciał w trumnach itp. Co to ma wspólnego z przyczynami katastrofy? Nic, ale pięknie zmienia temat z niebezpiecznego dochodzenia przyczyn wypadku, na grillowanie politycznych wrogów.
Logiki tam jest co na lekarstwo: Krauze zarzuca nieustannie , że od początku dawano kłamliwe informacje (4 podejścia), a kto dawał wrzutki o sztucznej mgle, bombach termobarycznych, dobijaniu rannych, podmianie ciał etc.? Dziwniw na ten temat kompoletnie milczy...
Jednym z zarzutów jest też niepoproszenie NATO o wyjaśnienie sprawy. A nowi władcy Polski cokolwiek w tę stronę zrobili? (Lista fałszerstw, kłamstw i przeinaczeń tego filmu jest tak długa, że pozwolę sobie umieścić ją w późniejszym czasie)
Ale i w tym widać jakiś brak pazura i nieudolność. Młodzi "ateiści" z Krakowskiego Przedmieścia pokazani migawkowo, bez polotu. Na Tuska ma tylko, to, że pojechał na narty i spotykając się z Putinem mógł z nim rozmawiać (ho, ho!) po niemiecku. Słabiutko. Gdzie rozdzierające serce sceny ze zrozpaczoną córką prezydenckiej pary, zszkowanym bratem-bliźniakiem? Obrazy płaczących ludzi, wreszcie pogrzebu tego, co królom był równy, z udziałem największych głów państw? Coś tam mignęło i tyle. Gdzie zaciskający zęby ze złości mściciel Macierewicz i przysięgający pomstę nowy następca tronu, dr. A. Duda?
Sprawny twórca wycisnąłby z tej historii znacznie więcej. Amerykanie zrobiliby to z patosem, nerwem, z łopocącym sztandarem, a tu...
Nawet scena bratania z ofiarami z Katynia jakaś taka niemrawa i
nieelegijna. O wiele lepsza jest scena finałowa z modlącymi się ludźmi z miesięcznicy. Ale to też trzeba było lepiej ograć.
Finalnie robota została wykonana i to się tu liczy. Pani koło mnie cały czas głośno potakiwała, dla niej z pewnością był to film baaardzo dobry.
Fani zamachu będą być może lekko zawiedzeni brakiem mocniejszego i wyraźniejszego uderzenia, tego że autorzy wystraszyli się dopowiedzenia i pokazania do końca kto zamordował naszego kochanego prezydenta. Zawsze jednak mogą usprawiedliwiać, że to przez knowania reżimu PO i PISFu...
Zrealizowana agitka jest kulawo i bez bigla, ale i tak skutek oczekiwany może przynieść. Być może jesteśmy świadkami nowego stylu w kinie.
Zatem tutaj punktacja wyższa nieco, jakieś 4/10.
Sekciarzom polecać nie muszę - i tak pójdą, ciekawi powinni się sami przekonać. Niezdecydowanym odradzam, szkoda 20 złotych... To gniot.