Sebastian999 napisał(a):
Ciekawy przykład to ,,Młode wilki" Jarosława Żamojdy. Wg mnie film niedobry, momentami żenujący, ale z czasem nawet go polubiłem pomimo, a może nawet właśnie przez te żenujące momenty. Osobiście nie nazwał bym go kultowym, ale wiem, że jest sporo ludzi o cztery, pięć lat młodszych którzy uwielbiali ten film, cytowali niektóre teksty z filmu, np ,,nigdy się do niczego nie przyznawaj", czy bawili przy muzyce Varius Manx, którą przez pewien okres puszczali na każdej prywatce. Myślę, że dla nich na pewno był to film pokoleniowy, a może i pasowałby tu słowo, które jest w kluczowe w tym temacie - kultowy.
Owszem, "Młode wilki" to film bardzo marny, choć odrobinę ratuje go efektowna muzyka Varius Manx. Pamiętam, że swego czasu był bardzo krytykowany za poziom aktorstwa młodych wykonawców. Jednak kiedy dziś go oglądam - a oglądałem parę razy (m.in. dlatego, że swego czasu pisałem artykuł o Szczecinie w polskim filmie) - to aktorstwo młodych wówczas: Szwedesa, Jakimowicza, Deląga już mnie tak nie razi i według mnie wypadają oni znacznie lepiej i bardziej przekonująco niż dzisiejsze młode pokolenie, zmanierowane występami w telenowelach i reklamach. W każdym razie ja wolę aktorstwo tych wyżej wymienionych niż dajmy na to Wesołowskiego, Zakościelnego czy innego Bobka.
"Młode wilki" faktycznie w pewnych kręgach mają status filmu kultowego, także w moim Szczecinie, co w sumie zrozumiałe, bo w niewielu dziełach "gra" on tak dużo. Co prawda obraz miasta przedstawiony przez Żamojdę nie ma wiele wspólnego z rzeczywistością, ale to już temat na oddzielną dyskusję.