Wczoraj również obejrzałem "Wołyń"
Wyszedłem
........ i zniesmaczony...ale spokojnie, nie filmem (ten jesz świetny!), tylko zachowaniem widowni sąsiedzkiej. Oto młodzi ludzie po obu moich stronach przez cały film zażerali popcorn, pili colę, a jeden spokojnie sobie przerzucał
fejsa... Na szczęście byłem oddzielony kilkoma osobami, ale pół filmu zagryzałem zęby by nie wybuchnąć - wytrzymałem, bo nie chciałem awanturą psuć seansu innym widzom.
Co innego żreć na jakiejś komedii, co innego przy takim filmie!
Zresztą na "Synu Szawła" też żarli...
Ręce i nogi opadają na takie chamstwo. Powinno się odbierać komórki przed wejściem do kina.
Teraz o filmie.
Po wnikliwej recenzji Holta niewiele można już dodać. Dopisuję się doń po prostu i dodaję tylko
kilka osobistych przemyśleń.
Holt pisze, że nie jest to film dla tych z portalu prawy.pl. No nie wiem. Zobaczymy, jak STEN obejrzy... Jak do tej pory, idą z tamtej strony zachwyty:
http://prawy.pl/37770-smarzowskiego-uka ... ity-wolyn/Rzeczywiście Smarzowski podchodzi do mieszkańców Wołynia, nie jak do oddzielnych nacji, narodów etc., tylko jako do LUDZI. Tam nic nie jest zero-jedynkowe. Ukrainiec może tam cierpieć równie przejmująco, jak polska bohaterka. Polak może być równie okrutny, jak banderowiec. Oddział Wehrmachtu może być objawieniem i ratunkiem.
Choć film jest obrazem przypominającym faktyczne wydarzenia, można go odczytywać po prostu jako studium zła i szaleństwa.
A nawet jako na alegorię Polski. Zosia to Polska, zakochana nieszczęśliwie w Ukrainie, zdana na pożal się boże obrońców (naiwnych żołnierzy), opuszczona przez wszystkich.
Zapożyczeń i inspiracji jest tam sporo: "Wesele" Wyspiańskiego, Chłopi" Reymonta, "Idź i patrz" Klimowa, a nawet nasuwały mi się pewne skojarzenia z "Miastem 44" i "Synem Szawła" (koniec filmu).
Znamienne jest też , że Smarzowski zaangażował kilku istotnych bohaterów z "Pokłosia"... filmu przecież nie tak odległego w tematyce, jakże inaczej jednak przyjmowanego w kraju nad Wisłą. Jeżeli nas mordują to jest cool, jednak jak my tak czynimy to jest to potwarz, kłamstwo i spisek wiadomych sił. Co tu dużo kryć - film Smarzowskiego jest lepszy artystycznie od "Pokłosia", choć mówi identyczną prawdę o człowieku.
Na pasie "skrwawionych ziem" doszło do anihilacji norm społecznych. Tam, gdzie propaganda nacjonalistyczna (bądź rasowa) była najgorętsza dochodziło do nieludzkich aktów ludobójstwa, zazwyczaj z rąk zwykłych sąsiadów. Mordowano kumpli ze szkolnej ławki, dziewczyny w których się kiedyś kochano, a nawet własne rodzeństwo. Bo byli "obcy" lub tych "obcych" bronili. A każdy obcy, to jak wiadomo jest ZŁO. (Czy dzisiaj nam to czegoś nie przypomina?)
Od Estonii, po Wołyń nie było narodu, który by wyszedł z tego bez krwi na rękach. Tak, były różne proporcje. Polacy zamordowali kilkukrotnie razy mniej Ukraińców niż vice versa i to nie my rozpoczęliśmy rasowe rzezie. Mamy zatem z czego być dumni... Gdyby jeszcze jakoś wymigać się od naszych
jedwabieńskich całopaleń, moglibyśmy wręcz sobie pomniki budować.
Ale "Wołyń" nie jest dla Polaka zbytnim źródłem ekstazy:
Jak zniosą to Prawdziwi Polacy spod flag ONR-u, to nie wiem...
Czy trafnie odczytają intencję filmu, która jest skierowana przeciwko każdemu szowinizmowi i nacjonalistom wszelkiej maści? Wątpię.
Smarzowski kręcąc "Wołyń" podjął się zadania karkołomnego... i myślę, że wyszedł z tego obronną ręką. Film jest znakomicie zrealizowany i poprowadzony reżysersko. Ale boję się, że JEDNAK dla widza "zachodniego" będzie mało zrozumiały. Sam kilka razy się tam gubiłem kto, jest kto. Tam był wtedy taki miszmasz narodowo- wojenny, że każdemu jest trudno się połapać, co dopiero amerykańskiemu nastolatkowi! Ukraińcy, Żydzi, Polacy, Niemcy, Rosjanie, okupacja polska (z punktu widzenia Ukraińców), radziecka, niemiecka... Przesuwające się fronty, sojusze i granice.
Czy napisy coś pomogą? Zrobi się taki "Wołoszański"...
Braciak i Jakubik są świetni. Scenografia kapitalna. Muzyka minimalistyczna, to właściwie nie muzyka, a jakieś pomruki. O dziwo, moim zdaniem pasuje to do tego filmu. Bo w piekle nie ma muzyki...
Sala nabita w 80%.
Moja nota za film, jako dzieło artystyczne 8,5/10. Za kwantyfikatory pozafilmowe 9/10.
To film niezwykle dojrzały, choć trudny i przytłaczający, ale film diablo ważny. Myślę nawet, że obowiązkowy - podobnie jak "Katyń" Wajdy.
Edit
Zniesmaczony zdecydowanie wystarczy...
Moviemaker