Debiutancki film Grzegorza Dębowskiego bywa określany mianem polskiego westernu i coś w tym niewątpliwie jest, bo główny bohater, znakomicie skądinąd zagrany przez Artura Paczesnego, jest trochę takim osamotnionym szeryfem z "W samo południe". Jednocześnie jednak "Tyle co nic" przypomina kino moralnego niepokoju w rolniczym wydaniu. Też mamy tu różnego rodzaju dylematy moralne połączone z walką z opresyjną władzą i nieprzyjazną rzeczywistością, przyjaciół, którzy w chwili próby okazują się słabi, wrogów, którzy próbują stawać się przyjaciółmi, o ile im się to opłaca. Trochę w debiucie Dębowskiego zbyt oczywistych wątków i konstatacji, a intryga jest dość łatwa do przewidzenia, bo sporo filmów opartych na zbliżonym schemacie fabularnym już było. Jednak reżyser ma chyba tego świadomość i nie sili się na oryginalność, tylko wrzuca swoich bohaterów w polskie błota i tworzy pełnokrwisty dramat społeczny. Dzięki przekonującym, nieopatrzonym aktorom - zwłaszcza wspomnianemu Paczesnemu, na którego zmęczonej twarzy można wyczytać wiele skrajnych emocji, od skajnej determinacji i stanowczości po żal i bezradność - oraz świetnie brzmiącym dialogom osiąga sukces. 7/10
_________________ My żyjemy!
|