To jest dość dziwny film. Pełen sprzeczności i tak nierówny, jak droga z Giżycka do Warszawy.
Zacznijmy od trgo, że film nie jest komedia. Albo inaczej - może i miał być komedią, ale nie jeet tak naprawdę zabawny. W recenzjach spotykałem odniesienia do "Ucha prezesa", ale "Ucho", choc śmiech czasem zamierzał na ustach, to jednak najpierw się na nich pojawiał - tu pojawia się rzadko i jest to raczej pół uśmiech. Większość co zabawniejszych scen wylądowała w zwiastunie, jeśli ktoś chce się pośmiać, to niech w ogóle nie idzie do kina.
Scenariusz filmu to 6 opowiadań filmowych, luźno że sobą posplatanych postaciami bohaterów i czasem akcji. I tu pierwsza nierówność - wśród tych sześciu są dwa niezłe i dosyć interesujące, dwa takie sobie i dwa całkowicie żenujące.
Zdecydowanie wg mnie najlepszy "odcinek" "Polityki" to odcinek, w którym grają Andrzej Grabowski i Maciej Stuhr, odpowiednio prezesa z chorym kolanem i jego rehabilitanta. Dyskretnie zasugerowana jest pewna tajemnica skrywana przez pierwowzór, ale o dziwo, nawet dość subtelnie, jak na Vegę. Bardzo dobra gra aktorska Grabowskiego, pokazująca prezesa jako starego, dziwaczejacego ale przede wszystkim potwornie samotnego człowieka.
Drugi zasługujący na uwagę segment to segment ostatni, czyli ten poświęcony opozycji, z udziałem Daniela Olbrychskiego. Gdzieś udaje się Olbrychskiemu przemycic swój dawny kmicicowsko-borowiecki szarm, ciągle potrafi on zagrać w sposób ujmujący....no, ale niestety, Vega psuje to w sposób dla siebie charakterystyczny,
Nie za bardzo mi się chce jakoś omawiać kolejnych części filmu, bo na to nie za bardzo zasługują, ograniczę się może do paru uwag:
1. znowu bardzo tanimi chwytami ogrywa się tzw "wiejskość"
2. nie spodziewałem się, że zobaczę film, w którym gra Antoniego Krolikowskiego spodoba mi się bardziej niż gra Janusza Chabiora
3. włoscy komuniści zdecydowanie prawdopodobniej zorganizowaliby obchody urodzin Trockiego niż Stalina, ale podejrzewam, że Vega kierował się wyrachowaniem - przeciętny Polak nie słyszał o Trockim, a film maja zobaczyć i zrozumieć masy.
4. ogólnie bardzo niski poziom gry aktorskiej. Są wyjątki, np Zamachowski albo Bielska (ale ona akurat ma dość łatwe zadanie, bo Pawłowicz to postać tak KARYKATURALNĄ, że nie trzeba aktorski rzezbic dlutkiem, kilof wystarczy)
5. ciągle przeplatane są sceny ciekawe ze scenami po vegowsku przeciagnietymi
6. sceny seksu jak to u Vegi, nie do oglądania
7. interesująca postać gra Tomasz Sapryk, takiego grozniejszego i inteligentniejszego Mariusza z "Ucha prezesa" ; pytanie o to kim jest pozostaje niepokojąco otwarte.
8. film smuci smutkiem znanym i utrwalonym - jeśli ktoś oczekuje skandali, to może znaleźć je jedynie w sugerowanych homoseksualizmach paru polityków (ale to też już nihil novi...)
Vega reklamowa film jako skandal, który wpłynie na wynik wyborów i takie tam bla bla. Nie wpłynie. Z różnych względów, ale jeden wydaje mi się najważniejszy - ten film pokazuje całość polityki jako bagno, nie dając alternatywy. Nawet niszowe partie są tu pokazane jako samo zło (lewicowi recenzenci nie zostawiają na filmie suchej nitki za postać grana przez Bartka Obuchowicza). To jest "film przeciw". Choć Vega udaje, że tak nie jest, daje wstawke z dziennikarzem namawiającym do głosowania...ale to pozory. To jest film zachęcający do zajęcia się czymś innym. Zostania w domu.
Film obejrzałem w prawie pełnej sali multipleksu, w sali kinowej dominowała cisza i, co ciekawe, było na sali naprawdę mało popcornu.
Dam filmowi ocenę 4/10. Bo to mógł być po pierwsze lepszy film, gdyby kręcił go lepszy reżyser. A po drugie - takie filmy maja pod górkę że względu na długi cykl produkcyjny. Nasi politycy zaś dostarczają materiału na bieżąco, na bieżąco, na bieżąco - i za chwilę już nie pamiętamy, czym gorszylismy się np rok temu. "Polityka" też właśnie taką jest - nie pierwszej świeżości.
Z kina wyszedłem przygnebiony, ale to nie jest wina samego filmu....