Polska komedia i wyszedłem z kina niezażenowany, a nawet zadowolony.
Film jest ciekawym spojrzeniem na Polskę B, jej upodobania, gusty, mentalność. Historia czterech podtatusiałych deathmetalowców z głębokiej prowincji, ktorzy dostają szansę reaktywacji i robienia kariery...na warunkach pewnej manipulatorskiej pani burmistrz i jej pomocnika.
W filmie jest sporo fajnych scen, z tą najlepszą odgrywania "51" TSA na ludowym festynie albo tą z leczeniem nerwowo chorych piosenkami Wojtka Belona. Jest sporo zabawnych scen i dialogów ("tylko nie Wisienka, tylko nie Wisienka, błagam..." albo "- Obawiam się, że będziemy musieli zejść niżej. - To znaczy co, że jak Ira? - Może jeszcze niżej. - Varius Manx?!"), sporo fajnej muzyki (poza zartami z Bajmu, Bolteru czy Laskowskiego mozna też usłyszeć Turbo, Scorpions czy Motorrhead).
Aktorzy? Z czworki kumpli najlepiej wypada Czeczot, ale dzielnie sekunduje mu amator Rogucki. Żurawski i Domagała słabsi. Z drugiego planu - ciut przeszarżował swoją postać Lubos, sympatycznie wypadaja Kluźniak i Kiersznowski, błyszczy Dorota Kolak w roli, która zupelnie inaczej się zaczyna niż kończy.
Film ma oczywiście wady, przecietny i mocno schematyczny scenariusz, nierówny poziom aktorstwa i gagów nawet błędy montażowe (jak Kiersznowski dwa razy wstający od tej samej perkusji
). Ale mimo wszystko oglądało mi się go dobrze. Może to trochę fajnej muzyki: moze to, ze sam w takim miasteczku spedziłem wczesne dzieciństwo; a może to, że kiedy dzis Polska B (Polska Zenka Martyniuka) każe się nazywać suwerenem, to kwestie swobody (także twórczej) stają się naprawdę ważne, nawet jesli pojawiają się w błahym filmie.
Daję 6.75/10. Te 0.25 to za "Ace Of Spades" w ścieżce
.