Forum Polskiego Kina

Teraz jest 21 grudnia 2024, 18:33

Strefa czasowa: UTC + 1 [ DST ]




Dział zablokowany Ten wątek jest zablokowany. Nie możesz w nim pisać ani edytować postów.  [ Posty: 1 ] 
Autor Wiadomość
PostNapisane: 2 listopada 2024, 22:23 

Dołączył(a): 07 cze 2016
Posty: 3422
Posty na Forum KP: 537
Już trzeci raz zapraszam do lektury mojego zaduszkowego alfabetu. W roku, który upłynął od poprzedniego dnia zadusznego żegnaliśmy z żalem wielu ludzi ważnych dla polskiej kultury, w tym i kina. Być może nawet więcej niż w latach ubiegłych. A oto mój jak zawsze subiektywny wybór:

Dwudziestego czwartego października zmarła w USA Jadwiga Barańska, sławna dzięki rolom w filmach swojego męża, Jerzego Antczaka – „Hrabina Cosel” (rola tytułowa) i „Noce i dnie” (Barbara Niechcic). Antczak i Barańska od lat mieszkali w Stanach Zjednoczonych, przyjeżdżali do Polski, także po to, by realizować filmy („Dama kameliowa”, „Chopin. Pragnienie miłości”). Wieści o jej stanie zdrowia przekazywane w mediach społecznościowych przez Jerzego Antczaka były od dawna bardzo niepokojące. Aktorka traciła wzrok, cierpiała, z czasem zaczęła odmawiać dalszego leczenia. Odeszła, ale dzięki roli w „Nocach i dniach”, uznawanej za jedną z najwybitniejszych kobiecych kreacji aktorskich w dziejach polskiej kinematografii pozostanie w naszej pamięci na zawsze.

Piętnastego marca zmarła Maria Chwalibóg. Świetna aktorka, równie pamiętna z komedii Stanisława Barei, jak i z „Kobiety samotnej” Agnieszki Holland. Rola w tym filmie unieśmiertelniła Chwalibóg w oczach widzów, choć może wydawać się wręcz dziwne, że po „Kobiecie samotnej” nie posypały się kolejne filmowe propozycje na miarę tej. Prywatnie była życiową partnerką popularnego, zmarłego przed kilkoma laty aktora Marka Bargiełowskiego. W ostatnich latach życia mieszkała w Domu Aktora Weterana w Skolimowie.

Jest czymś zadziwiającym, że kino nie miało niemal żadnych propozycji dla Magdaleny Cwenówny, która odeszła 21 lutego. Aktorce nie brakowało ani talentu, ani urody. A jednak niemal nie zaistniała na ekranie, bo jeden film kinowy, dwa telewizyjne, jeden krótkometrażowy, siedem seriali, trzy etiudy szkolne i dziesięć przedstawień Teatru Telewizji to na niemal pół wieku kariery diablo mało. A w ogóle odnieść można wrażenie, że lwia część widzów znała Cwenównę bardziej jako ostatnią żonę Adama Hanuszkiewicza, niż jako aktorkę… Odeszła po krótkiej walce z ciężką chorobą.

W przededniu wigilii świąt Bożego Narodzenia zmarła Izabella Cywińska. Postać bardziej ze świata teatru, a nawet polityki (była pierwszym niekomunistycznym ministrem kultury w rządzie Tadeusza Mazowieckiego) niż kina. Wyreżyserowała tylko jeden film kinowy – „Kochanków z Marony” (2005), ale jej serial „Boża podszewka” (1997) wywołał wręcz medialną burzę i ogólnonarodową dyskusję o tym, jak powinno się pokazywać utracone Kresy wschodnie, a także przyczynił się walnie do rozwoju kilku karier aktorskich, ze szczególnym uwzględnieniem Danuty Stenki i Andrzeja Grabowskiego. Miałem okazję wystąpić w epizodzie w serialu „Boża podszewka. Część druga”. Szkoda, że poskąpiono wtedy Cywińskiej taśmy filmowej, którą dysponowała w 1997 roku i musiała nakręcić ów serial na taśmie telewizyjnej… Po raz ostatni Cywińska reżyserowała w 2015 roku, w Teatrze Żydowskim w Warszawie. Od 25 marca 2024 jej imię nosi Teatr Nowy w Poznaniu.

Dosłownie dwa dni temu, 31 października 2024 premierę miał film Bartosza M. Kowalskiego „Cisza nocna” z Maciejem Damięckim w roli głównej. Film dedykowany Damięckiemu, który nie doczekał jego premiery – zmarł 17 listopada. Na ekranie Maciej Damięcki debiutował jako dziecko, w roku 1956. Na scenie – w 1967. Był aktorem lubianym, o bardzo charakterystycznym głosie (będącym „pamiątką” po chorobie z dzieciństwa). Niewątpliwie największa jego filmowa kreacja to podwójna rola w dziewiątym odcinku „Stawki większej niż życie”. Całe teatralne życie spędził w Teatrze Dramatycznym w Warszawie, choć gościnnie pojawiał się także na innych scenach. Był bratem aktora Damiana Damięckiego, a w jego ślady poszło dwoje jego dzieci – Matylda i Mateusz Damięccy.

Pierwszego lutego pożegnaliśmy reżysera Feriduna Erola. Jego telewizyjne komedie – „Ballada o ścinaniu drzewa” i „Honor dziecka” były lubiane przez widzów i kiedyś dość często powtarzane w telewizji, nie weszły jednak do kanonu kultowych polskich komedii. Erol był jednym z mistrzów małego ekranu. Reżyserował nie tylko filmy, ale i programy rozrywkowe, telewizyjne koncerty festiwalowe oraz popularne w swoim czasie sitcomy – „Lokatorzy” i „Sąsiedzi”. No i zagrał w „Rejsie” Marka Piwowskiego…

Marian Gańcza (zmarł 12 kwietnia) był kaskaderem filmowym, jednym z tych, którzy przewijali się przez plany polskich filmów długo – od roku 1969 do 2012. Oprócz ekranowej kaskaderki bywał także konsultantem ds. kaskaderskich, a zdarzało się, że i obsadzanym w charakterystycznych epizodach aktorem filmowym. Współpracował m.in. z Jerzym Antczakiem, Wojciechem Jerzym Hasem, Kazimierzem Kutzem, Markiem Piwowskim, Krzysztofem Kieślowskim, Januszem Zaorskim, Jerzym Hoffmanem, Andrzejem Żuławskim, Bohdanem Poręba, Jerzym Gruzą.

Mieczysław Grąbka, który odszedł 1 kwietnia był od 1973 roku do śmierci aktorem Starego Teatru w Krakowie. Aktorem przede wszystkim teatralnym, świetnie znanym krakowianom, może nieco mniej ogółowi kinomanów. Miał w swoim dorobku występy u znakomitych reżyserów. Angażowali go m.in. Stanisław Różewicz („Szklana kula”. „Kobieta w kapeluszu”), Wanda Jakubowska („Biały mazur”, „Zaproszenie”), Kazimierz Kutz („Śmierć jak kromka chleba”), Andrzej Wajda („Wyrok na Franciszka Kłosa), a także Juliusz Machulski, Małgorzata Szumowska, Feliks Falk, Artur Więcek „Baron”.

Szczycę się znajomością z Barbarą Horawianką, zmarłą 20 września. Tym, że miałem okazję przeprowadzać z nią wywiady, rozmawiać, bywać w jej domu na warszawskim Starym Mieście. Pani Barbara była wybitną aktorką, zaczynała swoją karierę teatralną przy Mieczysławie Kotlarczyku, a kończyła przy Krystynie Jandzie. Po roli w „Samotności we dwoje” Różewicza pisano, że jest aktorką, która pasowałaby do kina Ingmara Bergmana. Wielką popularność przyniósł jej występ w telenoweli „W labiryncie”. Po raz ostatni – i na scenie, i na ekranie – pojawiła się w 2016 roku. Potem, jak sama mówiła, powiedziała, że „już wystarczy” i pędziła życie emerytki. Niemal do ostatnich dni sama prowadziła samochód, a w okresie pandemii pomagała swoim sąsiadom – równie wiekowym, ale nie tak sprawnym jak ona. Zawsze broniła praw człowieka i obywatela. Za każdej władzy, którą uważała za niedemokratyczną. Odeszła po pięknym, spełnionym życiu.

Eugeniusz Korczarowski, który zmarł 31 sierpnia był jednym z tzw. Mistrzów Epizodu. Grał w „Pancernych” i w „Klossie”, u Barei i Poręby, w filmach polskich i zagranicznych, kręconych w Polsce. U debiutantów i doświadczonych reżyserów. W arcydziełach i filmach słusznie zapomnianych. Większość kinomanów z pewnością szczególnie pamięta jego epizod lekarza wojskowego w „Krollu” Władysława Pasikowskiego, który odkrywa, że, mówiąc nieco humorystycznie, Kroll to nie Kroll. Teatralnie – przez całe swoje zawodowe życie, od 1964 do 1984 roku był wierny teatrom łódzkim.

Andrzej Kostenko (zmarł 1 czerwca) to ktoś, kogo z pewnością nazwać można człowiekiem kina. Reżyser, operator, scenarzysta, aktor. Trudno jednak oprzeć się wrażeniu, że częściej był współtwórcą cudzych sukcesów, niż autorem własnych. Współpracował – pełniąc różne funkcje – z Jerzym Passendorferem przy „Zamachu”, z Romanem Polańskim przy „Dwóch ludziach z szafą”, „Ssakach”, „Nożu w wodzie” i „Piratach”, z Wajdą przy „Popiołach” i „Wszystko na sprzedaż”, z Leszczyńskim przy „Żywocie Mateusza”. A przede wszystkim z Jerzym Skolimowskim, z którym zrealizował wspólnie sześć filmów, polskich i produkcji zachodniej. I to właśnie Skolimowski żegnał Kostenkę w warszawskim kościele przy ul. Dewajtis. Andrzej Kostenko spoczął w grobie rodzinnym na cmentarzu Radogoszcz w Łodzi.

Zmarła 6 grudnia Mirosława Krajewska była aktorką, której bez wątpienia największą rozpoznawalność przyniósł epizod w „Brunecie wieczorową porą” Stanisława Barei i słowa „ja nie wiem, ja chyba jakaś idiotka jestem”, które wypowiadała do Wojciecha Pokory (na co ów odpowiadał „Kowalski, bardzo mi przyjemnie”, by na deklarację posiadania samochodu marki Syrena odrzec, że „bardzo mu przykro”), choć pamiętna była także jej zakonnica Noela w „Jak być kochaną” Hasa. Sama była córką aktorki (Danieli Makulskiej), w jej ślady poszła jej córka, Katarzyna Kozak.

Barbara Horawianka była drugą wielką aktorką, która odeszła w minionych dwunastu miesiącach. Pierwszą była Zofia Kucówna (zmarła 6 kwietnia). Mistrzyni słowa. Mistrzyni sceny. Mistrzyni aktorskiej edukacji – do dziś wielu aktorów szczyci się tym, że mogą się uważać za jej uczniów. Film był dla niej zawsze na trzecim, a nawet dalszym zawodowym planie, czego nie ukrywała. Jednak i na ekranie zapisała się pięknymi rolami – w „Wianie” Jana Łomnickiego, „Spirali” Zanussiego, „Pestce” Jandy, „Sabinie” Tarnasa. W ostatnich latach nie unikała ról w popularnych serialach. Nawet kiedyś ją o to zapytałem. Odpowiedziała, że tego rodzaju produkcje mogą „zepsuć” młodego aktora, ale jej, aktorce w jej wieku, już nie zaszkodzą. Ostatnie chwile spędziła w Domu Aktora Weterana w Skolimowie, którym przez lata opiekowała się z ramienia ZASP-u. Spoczęła w tzw. Kwaterze Aktorów na cmentarzu w Konstancinie-Jeziornie.

Zmarły 10 stycznia Janusz Majewski, wybitny reżyser, był twórcą bardzo różnorodnym. Zaczął od komedii („Sublokator”), by po latach wrócić do tego gatunku i stworzyć jedną z kultowych polskich komedii filmowych („CK Dezerterzy”), ale jego drugim filmem był „Zbrodniarz, który ukradł zbrodnię”, znakomity, psychologiczny kryminał. Zdaniem wielu artystyczne wyżyny osiągnął tworząc na poły artystyczne, na poły gatunkowe filmy retro w latach 70. XX wieku – „Zazdrość i medycyna”, „Zaklęte rewiry”, „Sprawa Gorgonowej”, „Lekcja martwego języka”. Gdy umówiłem się z nim nam wywiad – nie dotarłem. Dosłownie pod jego blokiem dostałem hipoglikemii i karetka odwiozła mnie do szpitala. Pan Jerzy w pełni zrozumiał sytuację, a gdy w końcu dotarłem do jego mieszkania kilka dni potem – z troską wypytywał o tamtą sytuację i moje zdrowie. Po nagraniu wywiadu jeszcze długo gawędziliśmy, a rozmowa z tym eleganckim i szalenie wytwornym człowiekiem pozostanie w mojej pamięci na zawsze. Była to czysta, intelektualna przyjemność.

Chcę żeby pan wiedział, że od kiedy umarł mój syn – takie słowa, jak „teatr”, „film”, „telewizja”, „radio”, „dubbing”, „estrada” i „kabaret” stały się dla mnie tylko pustymi dźwiękami oznaczającymi sprawy, z którymi nie chcę mieć już nigdy więcej nic wspólnego. I to może pan napisać w swojej książce – te słowa Zofii Merle, zmarłej 13 grudnia, stały się najczęściej chyba przywoływanym w mediach fragmentem mojej drugiej książki. Rzeczywiście, ostatnie lata życia aktorka spędziła z własnej woli w odosobnieniu, w swoim mieszkaniu. Ciężko chorowała. Wcześniej zaś była aktorką popularną i kochaną przez publiczność, zarówno za role, jak i za dystans do swojego zawodu; zwykła mawiać, że z zawodu jest gospodynią domową dorabiającą sobie jako aktorka. Ale pytana o reżyserów filmowych, których najlepiej wspomina odpowiadała już poważnie – wymieniała Stanisława Bareję, Wojciecha Jerzego Hasa i Andrzeja Barańskiego. Oraz Stanisława Tyma, z którym przez wiele lat, zwłaszcza na małym ekranie telewizyjnym, tworzyła wspaniały komediowy duet.

Gazeta „Fakt” poinformowała o śmierci Jerzego Molgi (odszedł 4 października) słowami „zmarł szanowany aktor”. I rzeczywiście – coś w tym określeniu jest. Nie był Jerzy Molga aktorem wielkim, nie pasuje do niego słowo „wybitny”, ale bez wątpienia, był aktorem użytecznym i szanowanym. Aby zagrać swoją największą filmową rolę – generała Władysława Sikorskiego w filmie Bohdana Poręby „Katastrofa w Gibraltarze” – zwolnił się z etatu w teatrze. Cenił tę rolę wyjątkowo, ale nie bez smutku przyznawał jednak, że widzowie kojarzą go bardziej z dwóch różnych ról w odcinkach „07 zgłoś się” oraz z roli wyjątkowo nikczemnego prokuratora Wieleckiego w obu częściach „Młodych wilków”. A w ostatnich latach kariery (2012-2017) także z roli cukiernika Orzeszki w „Klanie”.

Włodzimierz Musiał, zmarły19 listopada, był mistrzem filmowego epizodu oraz aktorem teatralnym, który wyjątkowo upodobał sobie artystyczną wędrówkę po różnych scenach. Grał w Łodzi, Częstochowie, Sosnowcu, Jeleniej Górze, Wrocławiu, Opolu, Kaliszu, by ostatecznie, już na wiele lat, wrócić do Łodzi. Na ekranie debiutował dopiero jako czterdziestosiedmiolatek. A potem grał już epizod za epizodem. Wszędzie tam, gdzie potrzebny był budzący pewną grozę łysy facet o przenikliwym, złowieszczym spojrzeniu i wysokim, jakby nabrzmiałym fanatyzmem głosie – tam był Włodzimierz Musiał. Mnie zapadł w pamięć szczególnie z filmów i Teatrów Telewizji Piotra Szulkina. Tam osiągnął na ekranie artystyczne mistrzostwo.

Alicja Pawlicka (zmarła 7 marca) była aktorką właściwie zapomnianą. W jej filmografii widnieje tylko sześć tytułów, a choć doliczyć trzeba do tego kilkadziesiąt przedstawień Teatru Telewizji, to trudno, by aktorka została trwale w pamięci widzów, skoro ostatnie z owych przedstawień powstało w 1980 roku. Całe zawodowe życie (1955-1994) spędziła w Teatrze Polskim w Warszawie. Była żoną sławnego człowieka Telewizji Polskiej, lektora i spikera Jana Suzina, a wcześniej – Mieczysława Gajdy, który odszedł od niej do Jerzego Nasierowskiego, co w tamtych czasach wywołało środowiskowy skandal. Dziś pewnie byłby to skandal, którym tabloidy i internet karmiłyby się tygodniami…

Zmarły 1 czerwca Janusz Rewiński był prawdziwą gwiazdą ekranu. W jego filmowym i telewizyjnym dossier widnieją takie nazwiska, jak Laskowik, Bareja, Gruza, Lipińska, Piwowski, Machulski, Wojtyszko. Był aktorem na wskroś charakterystycznym; nie wcielał się w postać, ale naginał ją do swojej osobowości, tworząc w ten sposób niezapomniane role, z których tą najsłynniejszą jest niewątpliwie przaśny gangster Siara z kultowego „Kilera” (i jego mniej udanej kontynuacji). Na zgolenie będącej jego znakiem rozpoznawczym brody zgodził się tylko raz, w celach komercyjnych, uczestnicząc w kampanii reklamowej znanej marki golarek pod hasłem „Cała Polska goli Siarę”. W ostatnich latach wycofał się z aktorstwa, porzucił rolę satyryka, próbował roli prawicowego komentatora politycznego, by ostatecznie i z tego się wycofać i spędzić ostatnie lata życia w swoim gospodarstwie, jako zawodowy rolnik.

Od „Przygód psa Cywila” do „Gierka” – tak wygląda kariera Lecha Sołuby, który odszedł 18 września. Tak samo jak Eugeniusz Korczarowski i Włodzimierz Musiał należał do grona mistrzów epizodu. Miał to szczęście, że owe epizody grał w filmach i serialach, które weszły do kanonu, stały się klasyką (zwłaszcza komediową) – tu przede wszystkim wymienić trzeba „Misia” Stanisława Barei. Mógł z pewnością grać więcej, ale na przeszkodzie stanęły względy zdrowotne o charakterze psychicznym. Lech Sołuba spoczął w rodzinnym grobowcu na Cmentarzu Wojskowym na Powązkach w Warszawie.

Dziewiątego lipca odszedł GIGANT teatru, kina, telewizji i dubbingu – Jerzy Stuhr. Choć chorował od wielu lat, choć przeszedł zawały serca, udar i kilka ataków choroby nowotworowej – dopóki tylko mógł, pracował. Stał się jednym z symboli nurtu Kina Moralnego Niepokoju, dzięki rolom w filmach „Wodzirej” i „Szansa” Feliksa Falka, „Blizna”, „Amator” i „Przypadek” Krzysztofa Kieślowskiego, „Aktorzy prowincjonalni” Agnieszki Holland i „Bez znieczulenia Andrzeja Wajdy. Tę popularność zdobytą w dramatach psychologicznych wspaniale skontrował komediowymi kreacjami w komediach Juliusza Machulskiego z lat 80. i 90. ubiegłego stulecia – „Seksmisja”, „Kingsajz” i „Kiler”. A do tego był popularnym aktorem kina włoskiego, reżyserem filmowym, ojcem aktora Macieja Stuhra, do dziś, choć niebawem kończyć będzie 50 lat, zwanego „młodym Stuhrem”. Kariera teatralna i pedagogiczna Jerzego Stuhra to osobny, wielki temat, przekraczający ramy niniejszego, skrótowego wspomnienia.

Bogumiła Wander (zmarła 30 lipca) była ikoną Telewizji Polskiej. Uwielbianą przez widzów spikerką, a z racji urody i sex-appealu – obiektem męskich westchnień. Mało kto wie, że jeden z reżyserów filmowych miał plany, by Bogumiłę Wander pokazać w aktorskiej roli, w której musiałaby występować nago. A był to Janusz Majewski, który w pewnym momencie, zanim znalazł Ewę Krzyżewską, wręcz rozpaczliwie szukał aktorki do roli Racheli w „Zazdrości i medycynie”. Choć propozycja była artystycznie interesująca, Bogumiła Wander odmówiła, słusznie obawiając się, że odważne sceny erotycznie zaszkodzą jej w pracy w telewizji. W zasobach Fototeki Filmoteki Narodowej pozostały jej fotografie ze zdjęć próbnych. Oczywiście – w ubraniu.

Zmarły 29 grudnia Leszek Wosiewicz nakręcił kilka ważnych filmów w dziejach polskiego kina. Ten najważniejszy to „Kornblumenblau” z 1988 roku. Rozgrywający się w obozie w Auschwitz dramat psychologiczny, który stał się jednym z najwybitniejszych polskich filmów o tematyce holokaustowej, a także odkrył nowe możliwości aktorskie Krzysztofa Kolbergera, dotychczas obsadzanego w rolach bohaterów pozytywnych, uduchowionych i romantycznych. Swoje miejsce w dziejach polskiego kina znalazły też takie filmy, jak „Cynga”, „”Kroniki domowe” i „Rozdroże Cafe”. W latach 1990-1994 Leszek Wosiewicz był wiceprezesem Stowarzyszenia Filmowców Polskich. Wykładał też na Wydziale Radia i Telewizji Uniwersytetu Śląskiego w Katowicach.

Dwudziestego dziewiątego października zmarła Elżbieta Zającówna. Choć od wielu lat chorowała na rzadką chorobę krwi, jej śmierć wywołała szok. Aktorka dała się zapamiętać przede wszystkim z filmów Juliusza Machulskiego z cyklu „Vabank”, z „Seksmisji” – także Machulskiego i z serialu „Matki żony i kochanki” – również Machulskiego. Grała też m.in. w „Nadzorze” Wiesława Saniewskiego, „O-bi, o-ba. Koniec cywilizacji” Piotra Szulkina, była żoną porucznika Jaszczuka w odcinku „Skok śmierci” serialu „07 zgłoś się”. Znamienne – w dzień jej śmierci usłyszałem od dwóch mężczyzn słowa „kochałem się w niej”. Rzeczywiście, jej role emanowały życiem, seks-appealem, energią, kobiecością. Być może dlatego wiadomości o jej śmierci tak często towarzyszyło słowo „niedowierzanie”.

Rafał Dajbor

_________________
...i zdanżam na czas proszę pana! www.mariuszgorczynski.pl


Góra
 Zobacz profil  
 
Wyświetl posty nie starsze niż:  Sortuj wg  
Dział zablokowany Ten wątek jest zablokowany. Nie możesz w nim pisać ani edytować postów.  [ Posty: 1 ] 

Strefa czasowa: UTC + 1 [ DST ]


Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 1 gość


Nie możesz rozpoczynać nowych wątków
Nie możesz odpowiadać w wątkach
Nie możesz edytować swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów

Szukaj:
Skocz do:  
cron
Powered by phpBB® Forum Software © phpBB Group
Powered by: - HOSTINGHOUSE