I kolejna premiera za nami - "Spiskowcy" na podstawie J. Conrada i w reżyserii J. Englerta.
Spektakl stylowy, "rasowy", ładnie sfotografowany, z ciekawą oprawą muzyczną i scenografią oraz z całkiem aktualnym przesłaniem. Dobre role Frycza, Olbrychskiego, Kuleszy, Malajkata.
Bonaszewski przeszarżowany, znana choćby z "Wołynia" Michalna Łabacz dość blada (nie mam na myśli odcienia skóry, który również do ciemnych nie należy), a z kolei Mateusz Rusin to moim zdaniem spory błąd obsadowy - jego Razumow jest nieprzekonujący. Wszyscy dookoła mówią Razumowowi, że budzi zaufanie, ale nie wiem po czym to wnoszą, ponieważ przez cały spektakl wygląda on na osobę, która wyraźnie coś ukrywa, pełną napięcia i mocno przestraszoną. W związku z tym zaufanie, którym jest obdarzany wydaje się zupełnie niezrozumiałe.
Mimo wszystko obejrzałem "Spiskowców" z przyjemnością i zainteresowaniem. Lubię takie przedstawienia, nawet, jeśli nie są w pełni udane. Czekam teraz na wcześniejszą inscenizację dzieła Conrada (wyreżyserowaną przez Hubnera), którą pokaże za jakiś czas TVP Kultura. Z chęcią porównam.
P.S. W "Gazecie Telewizyjnej" mini recenzję ze "Spiskowców" napisała Dorota Szymborska. Nie wiem, czy ona w ogóle oglądała ten spektakl w całości. W którym miejscu "Józef Pawłowski w roli Haldina miota się i krzyczy"?

Gdzie Daniel Olbrychski "nadużywa gestów"?
Ja czegoś takiego w ogóle nie zauważyłem, a oglądałem przedstawienie z dużą uwagą.