Samo finałowe rozwiązanie nawet intrygujące, tylko co z tego, skoro niezmiennie do końca, zamiast ciekawie opowiedzianej historii, dostajemy zestaw niejednokrotnie wątpliwych atrakcji. Nieprzekonywująca ta podróż w czasie. Byle jak zagrane, momentami przesadne, bez wyczucia - w kilku wypadkach najwyraźniej chyba brak warsztatu. Nawet ci wielcy swoim doświadczeniem i umiejętnościami nie bardzo potrafili przykryć ten lichy konstrukt scenariusza i przyciężkawe, usilnie ''atrakcyjne'' dialogi. A przecież w zespole odpowiedzialnych za to przedsięwzięcie między innymi oprócz niedawnego przecież gdyńskiego laureata mamy samego autora książki.
Akty agresji i wulgarność, nieodzowne elementy składowe gatunku w jaki celuje ''Król'' - wtłoczone bez umiaru, nie zawsze zasadne, kosztem ekranowej wiarygodności. Nie bardzo to pomogło w zbudowaniu interesujących postaci, a ich udziwnienie w niemalże co drugim przypadku też sprawy nie załatwia.
Niby rozmach, ale finalnie choćby ten Kercelak, to taki jednoalejkowy... Trochę mało tej stolicy, a poza kilkoma zgromadzeniami ulica, miasto właściwie w ogóle nie pulsuje życiem. I naprawdę, miałoby to drugorzędne znaczenie, przy - tu się powtórzę - dobrze poprowadzonej, wciągającej historii, no i przynajmniej jakiejś wewnętrznej, elementarnej sensowności...a tutaj premier po próbie puczu, eksplozji ciężarówki z ludźmi w środku i iluś tam zabitymi, w zaciszu gabinetu lekko obsztorcowuje, po czym zwalnia, degraduje jedną, dwie osoby - tyle...a prasa, jacyś inni politycy, jednym słowem opinia publiczna, gdzie tam. Pod koniec historii w ogóle każdy dostaje wolną rękę - wchodzi, wychodzi gdzie chce, bez żadnych trudności, jakby wszystko poza bohaterami intrygi zostało zawieszone w próżni.
Co do roli Żurawskiego - na trochę dłuższym dystansie faktycznie nie do końca widać pomysł na tę postać. Jak aktor sam podkreślał, bardzo chciał Szapiro zagrać. No i zagrał.
W ogóle cały ten szum wokół, wywiady, te wszystkie ''making of'', wielgachny album, który mignął mi na witrynie księgarni. Gdybym nie widział, pomyślałbym, że mamy do czynienia z czymś na miarę polskiego ''Ojca chrzestnego''...a tu taki klops, choć może powinienem użyć innego, bardziej dosadnego zestawu wyrazów z dziedziny ichtiologii
