Kolejna polska produkcja Netfliksa (premiera: 14 grudnia) i jak dla mnie spore rozczarowanie. Pomysł świetny - opowiedzieć o trzech luksusowych prostytutkach: Helenie, Poli i Marysi. Są w różnym wieku, w różnej sytuacji rodzinnej, każda jest na innym etapie swojego życia. Akcja dzieje się w Trójmieście latem 1976 roku. 10 półgodzinnych odcinków.
Serial nie mógł się udać z bardzo prostego powodu: scenariusz jest katastrofą. Żadna historia nie jest ciekawa, żadnej bohaterce się nie kibicuje (bo i nie bardzo jest w czym), żadna z pokazanych relacji (z matką, dzieckiem, kochankiem, klientem, przyjacielem, oficerem prowadzącym) nie jest wiarygodna. Od początku jest to źle wymyślone i jeszcze gorzej napisane, brakuje ekspozycji bohaterek, osadzenia ich w opisywanej rzeczywistości, a potem jest tylko gorzej.
Widać zamysł nieco bajkowej konwencji, pokazania emancypacji kobiet poprzez zyskiwanie sprawczości, decydowania o sobie i posiadania własnych (dużych) pieniędzy, ale główna scenarzystka serialu - debiutantka Aleksandra Chmielewska i pomagająca jej piątka osób nie potrafiła tego przełożyć na opowieść serialową ani zapisać w dialogach. Ostatecznie "Brokat" nie broni się ani jako opowieść o pracownicach seksualnych z PRL-u, ani pokazanie dekady gierkowskiej, ani nawet retro serial obyczajowy. Nic tu się nie trzyma kupy, nie sposób nawet wyróżnić jakiejś rólki czy epizodziku, wszystko to jest pozbawione sensu, a już wątek przyjaciela geja jednej z bohaterek i lesbijki wspólniczki drugiej z nich, mógłby z pewnością startować w jakimś konkursie na największą serialową brednię.
Szkoda zmarnowanego potencjału tym bardziej, że widać w "Brokacie" staranność dotyczącą sfery wizualnej. Wszystkie trzy bohaterki są zróżnicowane poprzez swój styl ubierania się, kostiumy, fryzury, biżuteria, makijaż są w ogóle mocną stroną całości (Magdalena Popławska kilka razy wygląda wręcz obłędnie; bardzo dobra stylizacja Szymona Piotra Warszawskiego), więcej zastrzeżeń można mieć do scenografii, ale też prezentuje poziom decydowanie powyżej polskiej średniej. Do tego bardzo fajne, naturalne podejście do nagości (niestety raczej kobiecej) i świetny podkład muzyczny, zarówno nieoczywisty wybór piosenek z epoki (Mira Kubasińska, Vox, Trubadurzy, Krawczyk), jak i współczesnych utworów (Monika Borzym), które świetnie się razem komponują. Niestety, wszystkie te zalety uwypuklają tylko z jak słabą opowieścią mamy do czynienia. I szkoda tylko wyłożonych pieniędzy i znakomitości w rodzaju Magdaleny Popławskiej czy Łukasza Simlata, którzy nie są w stanie nic zrobić z granymi przez siebie postaciami.
Moja ocena: 3,5/10.
_________________ "Dostał obsesji na tle żyrandola!"
|