Żona zażyczyła sobie, żebym znalazł jakiś serial do pooglądania, ale nie nietflixowy. Zajrzałem na Playera, a tam nowy polski serial kryminalny "Żywioły Saszy: Ogień". Domyśliłem się, że pewnie ekranizacja Bondy i odpaliłem. "Zobaczmy odcinek na próbę", zaproponowała lepsza połowa. Obejrzeliśmy dwa i byliśmy mocno wkurzeni, że trzeba będzie parę dni poczekać na trzeci. Serial wciąga. Nakręcona z nerwem, w brzydkich plenerach Łodzi (choć próbuje się je trochę upiększyć wizualnie), historia śledztwa w sprawie serii podpaleń i zamachów bombowych, z licznymi wątkami pobocznymi i wątkiem tajemnicy głównej bohaterki z przeszłości. Przyzwoicie zagrany, z bardzo dobrą rolą Boczarskiej. Właśnie tak wyobrażałem sobie Załuskę, kiedy czytałem książkowe pierwowzory - Boczarska tworzy postać kobiety twardej i wrażliwej jednocześnie, emanujac przy tym w niemal każdej scenie dyskretnym, ale nieodpartym erotyzmem. Bardzo dobrze się ją ogląda. Akcja prowadzona zgrabnie, że zwrotami w odpowiednich punktach, z emocjami, z odpowiednim skupianiem się na ważnych realizacyjnie szczegółach. Dobrze wypadający Haniszewski i Jakubik w ważnych rolach, nie najgorsza muzyka. Nie wiem tylko dlaczego realizatorzy - podobnie jak w przypadku serialu o Chyłce wg powieści Mroza - realizują książki niechronologicznie. Sięgnęli po "Lampiony", trzecia książkę z cyklu - ale w sumie to i lepiej, bo do tej pory czytałem tylko dwie pierwsze i mam większe emocje przy oglądaniu. Czekam na odcinek czwarty (ma być zdaje się 7, a pewnie jeśli serial odniesie sukces, to pewnie zekranizowane w formie kolejnych sezonów zostaną kolejne książki z tetralogii).
_________________ Film to życie, z którego wymazano plamy nudy - Alfred Hitchcock.
|