Oj, jak smutno... Podobnie jak Jaro najbardziej lubię i cenię jego role w "Kolumbach" (jak kiedyś wspominałem - nie wyobrażam sobie innego "Jerzego") i "Kartce z podróży", gdzie stworzył prawdziwie przejmującą kreację. Często grał postacie z wierzchu spokojne, wyciszone, wewnątrz których buzowały wielkie emocje. Jego karierę można podzielić na dwa etapy: pierwszy to ten Kowalski-chłopak, pełen energii, ciekawości życia, entuzjazmu, choć jednocześnie już z jakąś ukrytą refleksją i głębszą myślą w spojrzeniu ("Rozstanie", "Złoto", "Droga na zachód", "Kolumbowie"); drugi to Kowalski-mężczyzna, dojrzały, doświadczony, pełen życiowej mądrości, czasem zgorzkniały, ale niepozbawiony wrażliwości. Z tego drugiego etapu wyróżniłbym jego role w "Bez miłości", nade wszystko w "Dreszczach", "Oszołomieniu", "Ucieczce z Kina <<Wolność>>", "Bogach", "111 dniach letargu". O fenomenalnym występie w "Kartce z podróży" wspomniałem na początku wpisu. Do tego rzeczywiście wspaniały Mistrz w serialu Wojtyszki i multum pięknych ról w Teatrze TV. Wymienię tylko kilka tych, które najbardziej lubię: Andriej w "Trzech siostrach" Bardiniego, Wania w "Wujaszku Wani" tegoż, Gajew w "Wiśniowym sadzie" Domalika (do repertuaru Czechowowskiego Kowalski pasował charakterologicznie wyjątkowo) czy Alfred Doolitlle w "Pigmalionie" Wojtyszki.
P.S. Wydaje mi się, że nawet, jeśli ktoś ma lat 81, to informacja o jego śmierci może być dla kogoś druzgocąca czy tragiczna. Wiadomo, że każdy kiedyś umrze, ale jeśli wiadomość mimo wszystko jest nagła, to jak najbardziej można odebrać ją jako druzgocącą. Zwłaszcza, gdy odchodzi człowiek tak zasłużony dla naszej kultury.
_________________ My żyjemy!
|