Rafal Dajbor napisał(a):
WWielkość i znaczenie Wajdy widać też w tym, że od jakiej by strony nie "nagryzać" kwestii polskiego kina - wyskoczy Wajda
Tak, jego wielkość, talent i maestrię doceniali nawet komunistyczni kacykowie od Gomułki i Gierka, jedynym znanym wyjątkiem od tej reguły są janczarzy "dobrej zmiany" i
wykuwacze IV RP.
Dla nich zostanie twórcą "Tunelu" i innych takich:
//////////////////////////////////////////////////////////
Charakterystyczny dzisiejszy dialog w komentarzach na internetowej stronie "The Hollywood Reporter":
http://www.hollywoodreporter.com/news/b ... +Movies%29 ConnieHinesDorothyProvine
I had never heard of Andrzej Wajda (pronounced AHN-jay VY-da) until he received an honorary Academy Award. I've only seen a few of his movies, but I recommend them. Jeremy Given
Wajda is a film making icon. He made masterpieces under communist times where budgets were non-existent. He made film art masterpieces in Soviet times which made film making nearly impossible for artists with high ambitions. Wajda is a virtuoso. There will never be another Wajda.Tak, Wajda był wirtuozem kina, ale był kimś jakże ważniejszym niż zwykły mistrz zawodu. Był artystą, demiurgiem, busolą, poplecznikiem, doradcą, współtwórcą i odkrywcą/pomocnikiem wielu talentów: Skolimowski, Polański, Cybulski, Kutz, Holland, Zanussi, Żuławski, Janda, Bugajski, Kijowski, Domaradzki, Machulski, Radziwiłowicz, Olbrychski... można tak ciągnąć bez końca. Nie ma chyba nikogo ważnego w polskim filmie, kto nie byłby w jakimś stopniu od dzieła Wajdy wyabstrahowany.
To jak z The Beatles, każdy zespół współczesny coś im zawdzięcza, choćby ich nienawidził i nie cenił, a i może o nich nie słyszał.
Nawet twórca narodowego i legendarnego "Smoleńska" próbował (bardzo nieudolnie, ale jednak) nawiązywać do kultowego filmu Wajdy, choć przecież kompletnie nie z tego obozu co trzeba był pan Andrzej.
Wajda jest dla kina polskiego tym, czym Mickiewicz jest dla polskiej poezji. Trudno przypuszczać, by pojawił się jeszcze ktoś na jego miarę. Cokolwiek by nie bełkotali znawcy "Tunelu", Wajda jest i pozostanie synonimem i symbolem polskiego kina oraz pomnikiem całej polskiej kultury powojennej. Bo był niczym wielcy wieszczowie przesiąknięty miłością do Polski i chcąc nie chcąc, widzimy ostatnie 200 lat naszej historii jego oczami. Od "Popiołów", aż po "Solidarność". Czy to się Gałkiewiczom podoba, czy nie...
Oczywiście nie był aż tak ważny jak inni dla Ojczyzny, by od razu spoczywać na Wawelu, ale jego grób jest o wiele wspanialszy - w sercach każdego kochającego kinomana. A także na stronach historii kina światowego.
Miał piękny, ale i trudny - typowy dla wielkiego Polaka los. Miłowany, podziwiany, a potem strącony i wyśmiewany. Nie inaczej było z Norwidem, Mickiewiczem, Miłoszem, czy Tischnerem...
Misiewicze i Edkowie są u nas nieśmiertelni i będą zawsze większością. Pokłońmy się zatem losowi, że była tu, na tej ziemi, garstka odmieńców, potrafiąca mówić nie to, co większość chciałaby usłyszeć, tylko to co powiedzieć było trzeba.