Ogromna strata i strasznie smutna wiadomość... Chorował, od dobrych paru lat jego stan to się polepszał, to pogarszał, ale ostatnio faktycznie było już bardzo źle. Tak jak napisał Rafał - grał u największych i tworzył u nich świetne, niekiedy wybitne role. Lutek Danielak w "Wodzireju" to w ogóle być może jedna z najlepszych ról w polskim kinie. Kiedy pojawiał się u Kieślowskiego, to zawsze tworzył znakomite kreacje, nie tylko w "Amatorze", ale też w "Spokoju" czy "Przypadku". Przez pewien czas wydawało się, że jest aktorem typowo dramatycznym, ale okazało się, że doskonale sprawdza się także w repertuarze komediowym, czego dowodem wspomniane filmy Machulskiego. Żywiołem Stuhra był także teatr - najpierw realizował się jako aktor, potem także jako reżyser. Oprócz tych emblematycznych kreacji, o których była już mowa, do moich ulubionych należą właśnie teatralne role w spektaklach Wajdy: Porfiry w "Zbrodni i karze" oraz Wysocki w "Nocy listopadowej". Fantastyczny, zabawny i pełen energii był również jego Fikalski w serialu "Z biegiem lat, z biegiem dni..." tegoż Wajdy. Będąc już dojrzałym twórcą próbował swych sił jako reżyser filmowy. Z różnym skutkiem, ale choćby nawiązujące do kina Kieślowskiego "Tydzień z życia mężczyzny" i "Historie miłosne", powstałe w drugiej połowie lat 90., były naprawdę interesującymi propozycjami. Takich ludzi jak Jerzy Stuhr będzie w naszym środowisku filmowym i teatralnym bardzo brakować...
_________________ My żyjemy!
|