Forum Polskiego Kina

Teraz jest 22 grudnia 2024, 13:02

Strefa czasowa: UTC + 1 [ DST ]




Utwórz nowy wątek Odpowiedz w wątku  [ Posty: 18 ]  Przejdź na stronę... 1, 2  Następna
Autor Wiadomość
PostNapisane: 9 grudnia 2021, 00:20 
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 10 cze 2016
Posty: 1497
Posty na Forum KP: 2675
Dożył pięknego wieku...
Przede wszystkim zawdzięczamy mu trylogię o Kargulach i Pawlakach (z moim ulubionym w ttm cyklu "Kochaj albo rzuć") ale nie tylko...
Sylwester Chęciński nakrecil jeszcze trzy bardzo dobre filmy - "Wielki Szu" (swietny Nowicki i swietny scenariusz) "Agnieszka 46" (znakomity Niemczyk) i "Tylko umarły odpowie" (naprawde dobry kryminał).
No i nakręcił jeden z lepszych seriali telewizyjnych PRL - czyli "Drogę".

"Rozmow kontrolowanych" nie lubilem i nie ceniłem nigdy, niech mi zmarły wybaczy....

Ilez powiedzonek z filmow pana Sylwestra weszlo do mowy potocznej...
"Na kocje?!", "Sąd sądem, a sprawiedliwosc musi byc po naszej stronie" "ty oszukiwales, ja oszukiwalem, wygrał lepszy"....

_________________
Film to życie, z którego wymazano plamy nudy - Alfred Hitchcock.


Góra
 Zobacz profil  
 
PostNapisane: 9 grudnia 2021, 01:31 

Dołączył(a): 07 cze 2016
Posty: 3423
Posty na Forum KP: 537
Ja z Kargulami i Pawlakami mam tak, że doceniam, widzę kultowość, miłość fanów, zasilenie polszczyzny powiedzonkami, ale osobiście nie mam potrzeby do tych filmów wracać.

Dla mnie Chęciński to nade wszystko "Wielki Szu". Z wielu powodów: bo idealnie uchwycony klimat prób wielkoświatowych aspiracji szemranych ludzi, którzy nie mogą rozwinąć swoich cwaniacko-przestępczych skrzydeł, ponieważ żyją w PRL-u, więc jak by nie próbowali się "uświatowić" - zawsze gdzieś ich dopadnie zgrzebna rzeczywistość. Bo doskonale pokazany proces wchodzenia w nałóg hazardu. Bo świetne role świetnych aktorów (Nowicki, Pieczyński, Niemczyk, Frycz, Pomykała, Bończak i Strasburger - który zdecydowanie właśnie w "Wielkim Szu", a nie w "Agencie nr 1", "Nocach i dniach" czy "Polskich drogach" podoba mi się najbardziej, jest świetny jako Denel). Bo Mariusz Gorczyński w fajnym, knajpianym epizodzie. Bo miałem okazję we wrocławskim hotelu konsumować kolację w restauracji z widokiem na trawnik, który powstał po zasypaniu basenu, w którym Bończak topił Nowickiego i fajnie było się znaleźć w takim kultowym miejscu. :-) Jeszcze kilka innych powodów "Dlaczego Chęciński to dla mnie "Wielki Szu"" mógłbym wymienić.

_________________
...i zdanżam na czas proszę pana! www.mariuszgorczynski.pl


Góra
 Zobacz profil  
 
PostNapisane: 9 grudnia 2021, 02:47 
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 02 mar 2018
Posty: 579
Posty na Forum KP: 1403
Rafal Dajbor napisał(a):
Ja z Kargulami i Pawlakami mam tak, że doceniam, widzę kultowość, miłość fanów, zasilenie polszczyzny powiedzonkami, ale osobiście nie mam potrzeby do tych filmów wracać

Ja mam to samo z najpóźniejszym Bareją a konkretnie tytułami "Co mi zrobisz jak mnie złapiesz", "Miś" i "Zmiennicy"
Natomiast ogólnie rzadko wracam do tytułów tzw. kultowych zarówno w świecie komedii jak i dramatu to na pewno chętniej bym wrócił do tryptyku Chęcińskiego niż do w/w filmów Barei chociażby dlatego że bardziej cenie dobry, przemyślany montaż od chaotycznego.
Dla mnie jednak Chęciński to przede wszystkim "Agnieszka 46". Znakomity, wręcz wybitny film a z niejasnych dla mnie powodów za taki nie uważany a nawet zapomniany. Doceniam również i lubię, co nie stanowi synonimów, wspomniany tryptyk o chłopach zza Buga, Katastrofę, Tylko umarły odpowie i Wielkiego Szu.

_________________
"O, niech mnie diabli obedrą ze skóry"


Góra
 Zobacz profil  
 
PostNapisane: 9 grudnia 2021, 07:31 
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 10 cze 2016
Posty: 1497
Posty na Forum KP: 2675
Brunner napisał(a):
Dla mnie jednak Chęciński to przede wszystkim "Agnieszka 46". Znakomity, wręcz wybitny film a z niejasnych dla mnie powodów za taki nie uważany a nawet zapomniany.


Ten film, Brunnerze, skazał na zapomnienie pułkownik Załuski swoimi polemikami i potępieniami pokazującymi film Chęcińskiego jako zohydzajacy nie tylko odzyskanie Ziem Odzyskanych ale mundur polskiego żołnierza w ogóle. Skąd my to znamy zresztą...

I tak już w zasadzie po ataku moczarowców zostało - film był pokazywany rzadko (ja go widziałem np już po 1989 roku w przeglądzie kina PRL prezentowanym w TVP przez Andrzeja Wernera) i po cichu uległ zapomnieniu.
Teraz też nie ma klimatu na pokazywanie filmu o walce z zacofaniem, ciemnotą, wyzwalaniem się z przesądów i ślepego zapatrzenia w przeszłość. Oraz z dyktatury jednostki..........

_________________
Film to życie, z którego wymazano plamy nudy - Alfred Hitchcock.


Góra
 Zobacz profil  
 
PostNapisane: 9 grudnia 2021, 10:20 

Dołączył(a): 07 cze 2016
Posty: 3423
Posty na Forum KP: 537
Trochę dziwnie uplotła się kariera Chęcińskiego, czy raczej nazwiska "Sylwester Chęciński", bo kultowe tytuły, które wyreżyserował funkcjonują jakby w oderwaniu od jego nazwiska. Jakoś tak jest, że jak słyszymy "Miś" - od razu myślimy "Bareja". "Seksmisja" - Machulski. "Psy" - Pasikowski. "Dzień świra" - Koterski. "Rejs" - Piwowski. Tytuły zrosły się z twórcami. A Chęciński, choć nakręcił naprawdę sporo filmów zaliczanych do kultowych (trylogia "SS/NMM/KAR", "Wielki Szu", "Rozmowy kontrolowane"), to one nie funkcjonują w powszechnej świadomości jako "filmy Chęcińskiego". Nawet filmy nie-kultowe, a znane, też są oderwane. Bo weźmy "Historię żółtej ciżemki". Dla większości ludzi jakoś tam znających polskie kino ten tytuł skojarzy się z hasłem "Marek Kondrat debiutuje jako dziecko na ekranie", a nie z nazwiskiem "Sylwester Chęciński". Jakoś tak wyszło, że kręcił świetne filmy, a za każdym razem jakoś to nie jego nazwisko zrastało się z jego filmami.

Co do "Rozmów kontrolowanych" to znam pewne zdarzenie z planu - scenę podpalenia czołgu kręcono na poligonie w wówczas podwarszawskiej, dziś już warszawskiej Wesołej. Scena kręcona była tak "skutecznie", że ten czołg się naprawdę zaczął palić. To anegdota, ale jest też anegdota w anegdocie - otóż historię tę, zupełnie niezależnie od siebie, opowiedzieli mi biorący udział w tej scenie aktor Teatru Żydowskiego Grzesiek Grzywacz, oraz pani Ania, żona oficera który z ramienia wojska współpracował przy kręceniu tej sceny, sąsiadka mojej babci z Wesołej. To rzadki przypadek, gdy jakąś anegdotę z planu filmu usłyszałem z ust dwojga osób zupełnie "rozłącznych", nawet niewiedzących o swoim istnieniu.

Dodam jeszcze, że z "Rozmów kontrolowanych" wyjątkowo lubię jeden dialożek, przypuszczam że napisany przez Tyma:
prostytutka: Umiem takie rzeczy że nie uwierzysz
Kowalewski: Ja już jestem niewierzący
:-D

_________________
...i zdanżam na czas proszę pana! www.mariuszgorczynski.pl


Góra
 Zobacz profil  
 
PostNapisane: 9 grudnia 2021, 10:56 
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 07 cze 2016
Posty: 3234
Lokalizacja: Szczecin
Posty na Forum KP: 6471
Dołączę do grona przedmówców w kwestii trylogii o Kargulach i Pawlakach: doceniam "kultowość" i miejsce w historii naszej kinematografii, ale również nie mam potrzeby wracać do tych filmów. Obejrzałem ze dwa razy i starczy. Za to w ocenie większości pozostałych tytułów będziemy się jednak różnić - mniej lub bardziej. :-)
W ogóle z Chęcińskim mam pewien problem. To był z pewnością sprawny reżyser, ale chyba żadnego z jego dzieł nie umieściłbym na półce "Filmy, których nieobejrzenia bardzo bym żałował". To są w większości dzieła dobrze zrealizowane, ale w sumie nic, co wyszło spod ręki Chęcińskiego, nie zrobiło na mnie szczególnie dużego wrażenia. Może z wyjątkiem mrocznego kryminału "Tylko umarły odpowie". Strasznie dawno go widziałem. Muszę go sobie odświeżyć, bo nie wiem, jak oceniłbym go dziś. O "Samych swoich" i kolejnych częściach cyklu już wspomniałem. "Rozmowy kontrolowane" są fajnym filmem, ale to bardziej zasługa Tyma, Janowskiej, Kwiatkowskiej i Kowalewskiego niż reżysera. Do dziś zresztą niektórym ludziom wydaje się, że to film Barei, który przecież w roku premiery "Rozmów..." już od paru lat nie żył... No ale wiadomo - bohater ten sam, co w "Misiu", scenariusz również Tyma, więc mniej zorientowany widz może się pomylić.
Jeżeli chodzi o repertuar ambitniejszy, to np. do "Wielkiego Szu" nigdy nie miałem specjalnego sentymentu. Nic na to nie poradzę i wątpię, żeby się to zmieniło. "Agnieszce 46" to, o czym wspomniał Holt, z pewnością nie pomogło, ale też bym tego jednak nie przeceniał. Temat filmu i sprawy, o których opowiada, są z pewnością bardzo ciekawe, szczególnie dla mnie, który całe życie mieszka przecież na tzw. Ziemiach Odzyskanych. Mniej ciekawy jest niestety sam film, zrealizowany w sposób mało przekonujący. Warto docenić tradycyjnie dobrego Niemczyka oraz Szczerbic w jednej z ważniejszych ról, ale w mojej opinii "Agnieszka 46" jest zapomniana nie tyle z powodów politycznych, ale bardziej dlatego, że po prostu niezbyt się Chęcińskiemu udała. To zresztą nie jedyny w jego filmografii przypadek, gdy temat jest bardziej interesujący od filmu. Podobnie było też z dziejącą się podczas II wojny "Legendą", którą reżyser nakręcił w koprodukcji z ZSRR. Pamiętam z niej oniryczną końcową scenę, ogólny klimat, Małgorzatę Potocką. I to w zasadzie wszystko...
Nie widzę we wcześniejszych wpisach wzmianki o "Romanie i Magdzie". Według mnie ten kameralny psychologiczny dramat na podstawie prozy Iredyńskiego to jeden z ciekawszych, oryginalniejszych filmów Chęcińskiego. Czuć w nim klimat najlepszych dzieł Zanussiego, może z mniejszą dozą moralizowania.
Jeśli mnie ktoś zapyta, jakim reżyser był Sylwester Chęciński, to bez wahania odpowiem, że szczęśliwym: stworzył tryptyk, który znają chyba wszyscy, którzy mieli jakikolwiek kontakt z naszym kinem. "Sami swoi", "Nie ma mocnych" i "Kochaj albo rzuć" unieśmiertelniły go, co do tego nie ma chyba najmniejszych wątpliwości. To od wielu lat jedne z najczęściej pokazywanych i najchętniej oglądanych polskich filmów. Jedynie najpopularniejsze produkcje Barei i Hoffmana mogą z nimi konkurować. Z drugiej strony jest to szczęście w nieszczęściu, bo właśnie na zawsze pozostał twórcą kojarzonym w zasadzie wyłącznie z Kargulami i Pawlakami, choć przecież nakręcił sporo innych rzeczy. Ale czy był Chęciński reżyserem bardzo dobrym? Wydaje mi się, że nie. Brakuje mi bowiem w jego filmografii tytułów wielkich (naturalnie oprócz "Wielkiego Szu" ;-) ), trudno też powiedzieć, że miał jakiś szczególnie rozpoznawalny styl. Czy zatem był reżyserem dobrym? Być może. Choć sądzę, że najlepiej pasuje do niego określenie "klasowy rzemieślnik". Tworzył kino solidne, nawet dobre, ale jednak bez błysku i pozbawione indywidualnego charakteru.

Rafal Dajbor napisał(a):
Dodam jeszcze, że z "Rozmów kontrolowanych" wyjątkowo lubię jeden dialożek, przypuszczam że napisany przez Tyma:
prostytutka: Umiem takie rzeczy że nie uwierzysz
Kowalewski: Ja już jestem niewierzący
:-D

Biorąc pod uwagę, że Tym jest scenarzystą i autorem dialogów do tego filmu, to jest to przypuszczenie graniczące z pewnością. ;-)

_________________
My żyjemy!


Góra
 Zobacz profil  
 
PostNapisane: 9 grudnia 2021, 18:39 
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 20 cze 2016
Posty: 1062
Posty na Forum KP: 6173
Rafal Dajbor napisał(a):
Jakoś tak wyszło, że kręcił świetne filmy, a za każdym razem jakoś to nie jego nazwisko zrastało się z jego filmami.
Moim zdaniem wynika to z tego, że nie miał swojego wyraźnego stylu. (Napisał już o tym Karel.) Chęciński umiał znaleźć kapitalne scenariusze (Mularczyk!!!, Purzycki, Tym) i miał rękę do znakomitych aktorów.
No i umiał tego nie zepsuć. To nie mało...

Rafal Dajbor napisał(a):
a z Kargulami i Pawlakami mam tak, że doceniam, widzę kultowość, miłość fanów, zasilenie polszczyzny powiedzonkami, ale osobiście nie mam potrzeby do tych filmów wracać..
Wracać też nie mam potrzeby, bo siłą rzeczy znam na pamięć. :)
Dla mnie jednak ta trylogia jest TEŻ świetnym zapisem zabużańskiego zaśpiewu. Tego już praktycznie się dzisiaj nie spotyka.

Rafal Dajbor napisał(a):
Dla mnie Chęciński to nade wszystko "Wielki Szu".
To pewnie zasługa także PESELU, w PRLu "Sami swoi" był to film na wszystkie strony zrozumiały i czytelny, a pewnie też jakoś wtedy rezonujący (drobne podszczypywania systemu w filmie przecież były...). Po 1989 roku raptownie stały się te filmy ramotką z zamierzchłej przeszłości. Skansenem wręcz.
Strach, co zrozumieją dzisiejsi młodziacy z tej trylogii? Czy nie trzeba będzie dołączać przed filmem słownika pojęć: np. co to jest "sierp tatowy", albo UNRRA?


Góra
 Zobacz profil  
 
PostNapisane: 12 grudnia 2021, 15:59 

Dołączył(a): 07 cze 2016
Posty: 1807
Posty na Forum KP: 1006
Jakiego formatu reżyserem był Sylwester Chęciński ?
No cóż, dla mnie to chyba jeden z najciekawszych twórców polskiego kina.
Zauważmy, że pierwsze sześć dużych filmów to za każdym razem inny gatunek i w prawie każdym przypadku poza jednym dostajemy obraz, co najmniej satysfakcjonujący. Zgrabnie opowiedzianej, wycinankowej (ciekawy, wręcz ujmujący pomysł na scenografię tandemu Skarżyńskich) ''Historii żółtej ciżemki'' nie sposób odmówić lekkości, czaru, cech pożądanych dla twórczości skierowanej do młodszego widza.
''Agnieszka 46'' i ''Sami swoi'' tematycznie podobne, dotyczące odnajdywania się w tuż powojennej rzeczywistości, a jednocześnie przecież tak odmienne nie tylko ze względu na przynależność gatunkową, ale też swój byt/niebyt w zbiorowej świadomości. Do ''Samych swoich'' jeszcze powrócę, a drugi w kolejności film Chęcińskiego okazał się ciekawą i dosyć odważną propozycją, która wywołała konsternację szczególnie w mundurowych kręgach.
Ten zestaw rozmaitości uzupełniają nieudana ''Legenda'', właściwie jedyne potknięcie, ''Tylko umarły odpowie'' wciągający, bardzo klimatyczny kryminał, choć oczywiście niektóre rozwiązania scenariuszowe i z góry pożądany trop agenturalny, dzisiaj mogący bardziej budzić uśmiech niż przejęcie, delikatnie temu dziełu ocenę obniżają. Miał zresztą świadomość tych słabości Chęciński, co podkreślał już później w swoich wypowiedziach. Niemniej zdjęcia Jahody, świetny Filipski, plus rozwinięcie całej intrygi cały czas robią duże wrażenie, a postać kapitana Wójcika na pewno wyłamywała się z dotychczas znanych wizerunków stróżów porządku. Takie nasze rodzime kino noir, a że trochę spóźnione... oczywiście były u nas wcześniej filmy zawierające elementy tego nurtu, który w Stanach królował w latach 40-tych i 50-tych, jak choćby ''Cień Jerzego Kawalerowicza, ale myślę, że najbliżej oryginalnego wzorca był jednak właśnie film Chęcińskiego. Przede wszystkim za sprawą wspomnianego już, zgorzkniałego i cynicznego, oraz co istotne działającego indywidualnie, a nie w zespole, bohatera. W końcu ''Katastrofa'' moim zdaniem jeden z najciekawszych polskich dramatów psychologiczno-społecznych (za film polski.pl) z niezwykle dojrzałymi może nawet momentami zbyt wykoncypowanym podejściem do tematu przez reżysera. W tym małym studium na temat mechanizmów rozmywania się odpowiedzialności w przestrzeni publicznej mamy dosyć oryginalnego głównego bohatera, choć tym razem ta nietypowość wynika nie z samego charakteru inż. Hulewicza, człowieka w sumie przeciętnego, tylko z sytuacji w jakiej się znalazł. Chęciński bardzo obiektywnie stara się spojrzeć na problem, nie rozsądzając tegoż definitywnie, nie sympatyzując z nikim, włącznie z głównym bohaterem, przez co i widz chcąc nie chcąc musi spojrzeć na sprawę z dystansu niekoniecznie trzymać z Hulewiczem. Najważniejsza jest sprawa, jej złożoność i to uwypukla nam Chęciński po mistrzowsku. Ten obiektywizm, ta dojrzałość w spojrzeniu przywodzi mi w tym momencie na myśl 20 lat późniejszego ''Amatora'', przy czym Kieślowski był chyba bliżej swoich postaci ze swojego filmu.

Chojrak napisał(a):
Rafal Dajbor napisał(a):
Jakoś tak wyszło, że kręcił świetne filmy, a za każdym razem jakoś to nie jego nazwisko zrastało się z jego filmami.
Moim zdaniem wynika to z tego, że nie miał swojego wyraźnego stylu. (Napisał już o tym Karel.) Chęciński umiał znaleźć kapitalne scenariusze (Mularczyk!!!, Purzycki, Tym) i miał rękę do znakomitych aktorów.

No i umiał tego nie zepsuć. To nie mało...


Jasne, na tym polega iw dużej mierze część tego reżyserskiego fachu, ale powyższe nie gwarantują przecież jeszcze końcowego sukcesu. Trzeba chyba czegoś więcej niż tylko '' nie zepsuć', czyż nie :-)
Sam Wajda, z którym nota bene Chęciński współpracował przy ''Lotnej'', często podkreślał wagę tego, nie jednokrotnie przecież instynktownego wyboru. Czy do wielkości ''Kanału'' wystarczyłby tylko scenariusz Stawińskiego i świetna obsada ? Myślę, że jednak ten pierwiastek geniuszu Wajdy był niezbędny. Nie chcę tu oczywiście zrównywać Chęcińskiego z Wajdą, ale w jednym i drugim przypadku właśnie te wybory, czasami przecież podpowiedziane, czy wręcz zaaranżowane z boku (casus Cybulskiego w ''Popiół i diament'') okazały się dla danego projektu kluczowe.
Chęciński tez miał przecież nosa, czy to objawiając kinu zupełnie nowego Nowickego, czy wyciągając z epizodycznych odmętów Wacława Kowalskiego, na którego zresztą większą uwagę zwrócił w swoim drugim filmie (''Agnieszka 46'').
W obu przypadkach zresztą te role przylgnęły do aktorów na zawsze, wchodząc do zbiorowej świadomości widza, jeśli chodzi o ten mityczny wymiar kina. A ''Sami swoi'' do których obiecałem wrócić, to przecież nie tylko błaha komedia, ale również zwierciadło naszego zbiorowego charakteru, naszej przekory, tego sobie państwa. słynne przywołane już przez Holta ''sąd sądem, ale sprawiedliwość musi być po naszej stronie''. Pewien słuchacz na antenie radiowej nazwał nawet film Chęcińskiego szkodliwym, nie odmawiając mu przy tym filmowej jakości (chodziło mu o wzorce jakie ten utrwala)
Trylogia zabużańska nigdy nie należał do moich jakoś specjalnie ulubionych pozycji, ale z wiekiem coraz bardziej ją doceniam, dobrze się czuję w JEJ towarzystwie, ale przede wszystkim jestem pełen podziwu dla sprawności reżyserskiej Chęcińskiego. Przy tak rozrywkowych, opatrzonych filmach często chyba to gdzieś umyka, ale gdy się przyjrzymy, czuć tam rękę prawdziwego artysty w tym fachu.
Rzecz jasna, łatwiej rozpoznać kino Zanussiego, czy Hasa, ale przecież ten niezbyt wyrazisty styl brał się przede wszystkim z różnorodności gatunkowej po którą Chęciński tak często i chętnie sięgał, bo przecież tak naprawdę tylko debiutancka ''Historia żółtej ciżemki'' była, ze tak powiem warunkowa, żeby już nie wchodzić w dalsze szczegóły. Niemniej własny charakter pisma Chęciński posiadał. Zanussiego i Hasa przywołałem tu nieprzypadkowo. U pierwszego to co go interesowało było na wierzchu i właściwie, trochę oczywiście upraszczając, trzymał się jednego gatunku. U drugiego jego idee fixe (często zawoalowane) było najważniejsze, a kunsztowna forma, bogata w znaczenia i symbole była dla przeciętnego odbiorcy nieczytelna. o atrakcyjności już nie wspominając.
Chęciński działał trochę inaczej, w pierwszej kolejności było respektowanie formuły gatunku do jakiego dany film aspirował i co za tym idzie spektakl, dzięki któremu docierał do masowego widza. Ale za widowiskiem, formą do którego dany gatunek obliguje, odnajdziemy cechy charakterystyczne dla kina reżysera ''Samych swoich'' - świetnie nakreślone sylwetki bohaterów, intrygujące otwarcie historii (''Wielki Szu'', ''Katastrofa'', ''Roman i Magda'', ''Tylko umarły'') i tematy które go nurtują, jak samotność i niespełnienie (''Wielki Szu'', ''Bo oszalałem dla niej'', ''Roman i Magda'', serial ''Droga'') szukanie swojego miejsca na świecie (''Agnieszka 46'', ''Wielki Szu'', ''Bo oszalałem dla niej'', trylogia zabużańska, ''Droga''), Bardzo dużo w jego filmach ciekawych spostrzeżeń, obserwacji tego jak zachowuje się człowiek. Chęciński ukrywa się za swoimi postaciami, przez nie do nas przemawia jak słusznie na łamach Filmu zauważa Maciej Maniewski, nazywając Chęcińskiego ''Malarzem polskich charakterów'' czym moim zdaniem trafia w samo sedno. Tutaj chyba kryje się istota pracy, sposób na kontaktowania się z widzem reżysera ''Wielkiego Szu", filmu, któremu poświęciłem kiedyś osobny tekst, a który oprócz inteligentnej rozrywki oferuje przecież coś dużo więcej. Ten i dwa inne tytuły z lat 80-tych, bo na potrzeby tego tekstu pozwoliłem sobie zaliczyć do tego okresu ''Romana i Magdę'' z 1978 roku :-D są dla mnie chyba najbardziej frapującymi pozycjami w dorobku Chęcińskiego. Może właśnie ten PESEL, kto wie :-) Trzeci z tego zestawu ''Bo szalałem dla niej'' to farsa, film niby lekki, przyjemny, wręcz uwodzący jak Kolatowski swoje ofiary, ale przecież jednocześnie bardzo gorzki w swojej wymowie.
Wszystkie traktują o niespełnieniu, ucieczce w namiętności, czy też schowaniu się w swego rodzaju kokon ochronny do którego nikt nie ma dostępu, jak na przykład Roman z ''Roman i Magda'' pozycji chyba najbardziej niejednoznacznej, formalnie zawieszonej gdzieś pomiędzy sensacją i kinem obyczajowym, no i zupełnie zapomnianej...(27 lat później bardzo podobne ''Ukryte'' Hanekego zgarnie sporo ważnych nagród). Role jakie przyjmują w tych filmach bohaterowie Chęcińskiego, są parawanem, ale też stwarzają możliwość wzięcia udziału w grze, bycia jej częścią, czy też wręcz głównym aktorem spektaklu...spektaklu, który przecież był tak dla reżysera Sylwestra Chęcińskiego istotny...bo przecież w końcu ''Wszyscy jesteśmy aktorami, za wyjątkiem paru dobrych komediantów''
Żegnaj Mistrzu

_________________
...nie profesor, tylko satyr..


Góra
 Zobacz profil  
 
PostNapisane: 12 grudnia 2021, 19:10 

Dołączył(a): 07 cze 2016
Posty: 3423
Posty na Forum KP: 537
Ja bym jeszcze dodał od siebie coś - wielu aktorów powtarza, że Bareja był mistrzem obsadzania, że nawet jeśli faktycznie robił filmy nieporządnie itp., to aktorzy załatwiali sprawę, bo miał rękę do robienia obsady. Moim zdaniem Chęciński miał tę "łapę" także niezłą, nawet jeżeli niektóre jego wybory obsadowe bywały drugimi wyborami, jak w przypadku Kowalskiego.

Sebastian podał niektóre przykłady - jak wspomniany Kowalski, wydobyty z grona epizodystów, czy Jan Nowicki jako Wielki Szu. Ale takich nieoczywistych, ale genialnych obsadowych posunięć Chęcińskiego jest więcej. Dla przykładu - Filipski w głównej roli w "Tylko umarły odpowie". Dopasował postać do aktora w sposób absolutnie kapitalny. Karol Strasburger jako Denel w "Wielkim Szu". Nie sądzę, by zbyt wielu reżyserów pomyślało na początku lat 80., by do postaci, o której główny bohater mówi "cinkciarz, kozaczek, wszystkiego po trochu" przymierzyć Szajnowicza, Toliboskiego, Niwińskiego - słowem: romantyków i herosów. Ignacy Gogolewski jako aktor w "Bo oszalałem dla niej". Drugoplanowa postać, ale Gogolewski, z całym swoim aktorskim "ja", choć w przypadku Pana Ignacego raczej należałoby chyba napisać wersalikami i z wykrzyknikiem: "JA!" - był na swoim miejscu w sposób idealny. Zrobienie duetu z Ireny Kwiatkowskiej i Aliny Janowskiej w "Rozmowach kontrolowanych". Te wszystkie "żyrafy wchodzą do szafy, pawiany wchodzą na ściany, dratwa-kuropatwa" w ustach tego duetu zyskały o wiele więcej komizmu, niż go potencjalnie miały. Gołas w "Drodze" - całym sobą, uśmiechem, sposobem chodzenia, mówienia - sprawiający wrażenie, że są tylko dwie opcje - albo to jest prawdziwy kierowca wspaniale wykorzystany jako naturszczyk - albo GENIALNY aktor GENIALNIE obsadzony... To tak z głowy, dla przykładu.

_________________
...i zdanżam na czas proszę pana! www.mariuszgorczynski.pl


Góra
 Zobacz profil  
 
PostNapisane: 13 grudnia 2021, 00:51 
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 20 cze 2016
Posty: 1062
Posty na Forum KP: 6173
Poprzekomarzam się trochę. Wystąpię teraz jako advocatus diaboli... :icon_mad:

Sebastian999 napisał(a):
Jakiego formatu reżyserem był Sylwester Chęciński ?
No cóż, dla mnie to chyba jeden z najciekawszych twórców polskiego kina.
Zauważmy, że pierwsze sześć dużych filmów to za każdym razem inny gatunek i w prawie każdym przypadku poza jednym dostajemy obraz, co najmniej satysfakcjonujący.

Eee, co to za laurka: jeden z najciekawszych twórców i kino "co najmniej satysfakcjonujące"?
Toż stworzył jedną z najśmieszniejszych komedii (a właściwie trzy) w PRL-u!
Przecież równie elastyczny i wszechstronny (jak nie bardziej!) był, niejako jego mleczny, komediowy brat - T. Chmielewski. Z tym, że miał on i spore osiągnięcia artystyczne (Ewa chce spać , Wśród nocnej ciszy ) i także pełne kina. Do tego pisał sam sobie scenariusze... Chociażby takie "Nie lubię poniedziałku" - przypominający najlepsze produkcje barejowsko-tymowskie.

Sebastian999 napisał(a):
Czy do wielkości ''Kanału'' wystarczyłby tylko scenariusz Stawińskiego i świetna obsada ?
Z pewnością nie! Ale też "Sami swoi" nie mają wielkości "Kanału", więc...

Sebastian999 napisał(a):
Nie chcę tu oczywiście zrównywać Chęcińskiego z Wajdą, ale w jednym i drugim przypadku właśnie te wybory, czasami przecież podpowiedziane, czy wręcz zaaranżowane z boku (casus Cybulskiego w ''Popiół i diament'') okazały się dla danego projektu kluczowe.
Chęciński tez miał przecież nosa, czy to objawiając kinu zupełnie nowego Nowickego, czy wyciągając z epizodycznych odmętów Wacława Kowalskiego, na którego zresztą większą uwagę zwrócił w swoim drugim filmie (''Agnieszka 46'').

Ale przecież wyraźnie napisałem, że Chęciński miał wybitny talent i dryg do obsady! Tu nikt nie ma wątpliwości.

Sebastian999 napisał(a):
A ''Sami swoi'' do których obiecałem wrócić, to przecież nie tylko błaha komedia, ale również zwierciadło naszego zbiorowego charakteru, naszej przekory, tego sobie państwa...
Ale to wszystko jest już w scenariuszu Mularczyka! Chęciński to dostrzegł, odczytał i umiał pokazać (chapeau bas), ale tego sam nie wymyślił.

Sebastian999 napisał(a):
Niemniej własny charakter pisma Chęciński posiadał.
...
Chęciński działał trochę inaczej, w pierwszej kolejności było respektowanie formuły gatunku do jakiego dany film aspirował i co za tym idzie spektakl, dzięki któremu docierał do masowego widza.
Czyli eklektyzm i chodzenie po śladach już wydeptanych? Jeżeli chodzi o masowe docieranie, to rzeczywiście był mistrzem, ale dla mnie to nie jest żadna miara. Taki Vega też nie jest najgorszy w te klocki. :)

Sebastian999 napisał(a):
Ale za widowiskiem, formą do którego dany gatunek obliguje, odnajdziemy cechy charakterystyczne dla kina reżysera ''Samych swoich'' - świetnie nakreślone sylwetki bohaterów, intrygujące otwarcie historii (''Wielki Szu'', ''Katastrofa'', ''Roman i Magda'', ''Tylko umarły'') i tematy które go nurtują, jak samotność i niespełnienie (''Wielki Szu'', ''Bo oszalałem dla niej'', ''Roman i Magda'', serial ''Droga'') szukanie swojego miejsca na świecie (''Agnieszka 46'', ''Wielki Szu'', ''Bo oszalałem dla niej'', trylogia zabużańska, ''Droga''), Bardzo dużo w jego filmach ciekawych spostrzeżeń, obserwacji tego jak zachowuje się człowiek.

Wiesz co, ale czy tego nie można by powiedzieć o większości filmów na świecie?
Intrygujące otwarcie, czy "świetnie nakreślone sylwetki" to podstawy języka filmowego W OGÓLE.
Czy Chęciński coś tu wymyślił nowego, w jakiś sposób "błysnął" autorskim pomysłem?
Chyba nie za często.

Sebastian999 napisał(a):
Chęciński ukrywa się za swoimi postaciami, przez nie do nas przemawia ...
Wydaje mi się, że dokładnie to samo napisałem i ja. Twórca "Samych swoich" chowa się za postaciami Pawlaka i Kargula - napisanymi przez A. Mularczyka i kongenialnie zagranymi przez Kowalskiego i Hańczę. Nie inaczej jest w "Drodze", gdzie film niesie Gołas (i znowu Mularczyk!).
Chęciński, wydaje się, celowo nie stawia wyraźnych swoich śladów - to ma być przecież kino środka, dla milionów odbiorców, a nie na jakieś festiwale filmowe...
Skoro zatem autor znika na własne życzenie, to trudno się delektować tym, czego nie widać. Ale chętnie dam się wyprowadzić z błędu...

Żeby nie było: uwielbiam zabużańską trylogię i serial "Droga", a "Wielkiego Szu" oglądałem z 10 razy. I nie, nie sądzę, że te filmy wyreżyserowały się same, bo do tego trzeba było świetnego fachowca-rzemieślnika, z wielkim poczuciem humoru.


Góra
 Zobacz profil  
 
PostNapisane: 13 grudnia 2021, 18:45 
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 07 cze 2016
Posty: 300
Lokalizacja: Racibórz
Posty na Forum KP: 1074
Ja tak króciutko odnośnie filmu "Agnieszka 46",gdyby ktoś szukał -jest on dodatkiem do książki o reżyserze.

https://lubimyczytac.pl/ksiazka/4857434 ... -checinski

_________________
"Okrutne i smutne jest życie gdy świadomość odgadnie tendencyjną działalność duszy i ciała twego"
Helmut Nadolski,"Requiem dla van Gogha"


Góra
 Zobacz profil  
 
PostNapisane: 13 grudnia 2021, 23:32 

Dołączył(a): 07 cze 2016
Posty: 1807
Posty na Forum KP: 1006
Chojrak napisał(a):
"]Poprzekomarzam się trochę. Wystąpię teraz jako advocatus diaboli... :icon_mad:


Proszę bardzo ...od tego przecież jest to miejsce :-)

Chojrak napisał(a):
Sebastian999 napisał(a):
Jakiego formatu reżyserem był Sylwester Chęciński ?

No cóż, dla mnie to chyba jeden z najciekawszych twórców polskiego kina.

Zauważmy, że pierwsze sześć dużych filmów to za każdym razem inny gatunek i w prawie każdym przypadku poza jednym dostajemy obraz, co najmniej satysfakcjonujący.


Eee, co to za laurka: jeden z najciekawszych twórców i kino "co najmniej satysfakcjonujące"?


Napisałem ''jeden z najciekawszych twórców'' w stosunku do całego dorobku Chęcińskiego, a nie tylko tych pierwszych sześciu filmów. Po drugie ''co najmniej satysfakcjonujące'' tyczyło się w moim wpisie konkretnie pięciu tytułów (co wydaje mi się wyraźnie podkreśliłem) i jest po prostu pewnym uśrednieniem, więc ''co najmniej satysfakcjonujący'' może oznaczać zarówno, że jeden z filmów uważam za dobry jak ''Historię żółtej ciżemki'', inny za świetny ''Katastrofa'', kolejny za ciekawy, choć nierówny o czym zresztą napomknąłem ''Tylko umarły odpowie'' itd.
Gdybym napisał - co najwyżej satysfakcjonujący - to rozumiem, że wtedy gryzła by się ta moja hipotetyczna laurka, jeśli już koniecznie chcesz tak to zestawiać, Chojrak :-D

Chojrak napisał(a):
Przecież równie elastyczny i wszechstronny (jak nie bardziej!) był, niejako jego mleczny, komediowy brat - T. Chmielewski. Z tym, że miał on i spore osiągnięcia artystyczne (Ewa chce spać , Wśród nocnej ciszy ) i także pełne kina. Do tego pisał sam sobie scenariusze... Chociażby takie "Nie lubię poniedziałku" - przypominający najlepsze produkcje barejowsko-tymowskie.


Zgoda co do elastyczności i wszechstronności Tadeusza Chmielewskiego. To, że pisał sam sobie scenariusze też ma jak najbardziej swoją wymowę. Ale z tymi ''sporymi osiągnięciami artystycznymi'' co jak rozumiem ma umniejszyć/czy w ogóle wykluczyć takowe u Chęcińskiego... nie no, nie żartujmy, proszę...nie żebym odmawiał kinu Chmielewskiego artystycznych ambicji...ale po kolei
Obaj panowie robili tak zwane kino popularne. Obaj sięgali po różne gatunki, aczkolwiek u Chmielewskiego króluje głównie komedia jako ten nadrzędny - 7 z 10 filmów,
Oczywiście na przykład takie 'Jak rozpętałem II wojnę...'' to również przygodowy i wojenny, ale przede wszystkim komedia. Oprócz tego dwa kryminały (w tym jeden psychologiczny) i historyczny melodramat.
Chęciński zrobił 4 komedie, 3 filmy obyczajowe, 1 wojenny, 1 kryminał, 1 kostiumowy dla dzieci, 1 sensacyjny i ''Bo oszalałem dla niej'' który ja bym nazwał tragifarsą. Oprócz tego serial obyczajowy, czy filmy telewizyjne ja na przykład klasyka ''Diament radży" + spektakle telewizyjne, więc z tym ''(jak nie bardziej)'' to chyba tak nie do końca.

Osiągnięcia artystyczne (nie biorę pod uwagę nagród państwowych, ankiet, nagród za całokształt itp.. tylko te ważniejsze nagrody branżowe)

Chmielewski:
''Ewa chce spać'' Złota Muszla w San Sebastian i nagroda za scenariusz na tymże festiwalu.
Mój ukochany i bardzo ceniony (co specjalnie podkreślam) ''Wśród nocnej ciszy'' nagroda za scenografię w Gdańsku...trochę mało, no ale Nas nie było w jury :-D a na poważnie oczywiście konkurencja była zabójcza, nie przeczę - ''Pasja'', ''Bez znieczulenia'', ''Spirala'' czy ''Wodzirej'' (bez nagrody)
'Wierna rzeka'' - Srebrne Lwy w Gdańsku za reżyserię.

Chęciński:
''Historia żółtej ciżemki'' - Wenecja (MFF dla Dzieci i Młodzieży)-Srebrny Medal
''Kochaj albo rzuć'' - Srebrne Lwy w Gdańsku
''Wielki Szu'' - Złota Kaczka za najlepszy film polski w 1983 r. - tutaj też w Gdańsku (1984) łatwo o laury nie było, bo ''Austeria'', ''Konopielka'' , ''Danton'', czy ''Seksmisja''
''Sami swoi'' - Złote Grono Łagów
+ Złota Kamera dla trylogii od miesięcznik Film

Wybacz, ale jakiejś specjalnej różnicy nie widzę, a jeśli to minimalnie, bo ta Złota Muszla w San Sebastian może bardziej prestiżowa niż Srebrny Medal z MFF dla Dzieci i Młodzież w Wenecji.
Anatolu nie obraź się proszę :-)
Żeby była jasność, cenię Chmielewskiego, a jego ''Ewa chce spać'' uważam za bardzo dobrą komedię i jednocześnie oryginalną pozycję w naszej kinematografii, ale ''Sami swoi'' też są jedyni w swoim rodzaju.. i dzisiaj może już tego nie czuć, aż tak nie widać, ale przypuszczam, że gdy weszli na ekrany na pewno byli sporym novum, by nie rzec, na swój sposób rewolucyjni. Może nawet zdajesz Sobie sprawę/pamiętasz/coś wiesz więcej niż ja. Jeśli się nie mylę, jesteś starszy ode mnie. Jeśli tak nie jest to przepraszam, ale takie odniosłem wrażeni, czy też coś pisałeś przy innej okazji, nie pamiętam w tym momencie..

Chojrak napisał(a):
Sebastian999 napisał(a):

Czy do wielkości ''Kanału'' wystarczyłby tylko scenariusz Stawińskiego i świetna obsada ?
Z pewnością nie! Ale też "Sami swoi" nie mają wielkości "Kanału", więc...


A czy ja coś takiego napisałem...z drugiej strony ''Kanał'' chyba nigdy nie miał i raczej miał nie będzie takiej publiczności jak ''Sami swoi''.
Staram się zwrócić uwagę na fakt, że scenariusz nawet najlepszy nie załatwia jeszcze sprawy....
Gdyby tak było, to możliwe, ze Mularczyk i inni scenarzyści, pisarze, ci dobrzy i mniej utalentowani, ale przekonani o sile i potencjale swoich tekstów sami wzięli za reżyserię. Jeden z naszych największych scenarzystów wszedł w te reżyserskie buty i efekt był co najwyżej średni.

A tak na zupełnie poważnie, Mularczyk pojawił się na planie raz, a o Chęcińskim wypowiedział takie oto słowa ''Kiedy ten scenariusz dostał się w ręce Sylwestra Chęcińskiego, zyskał (...) szansę na zupełnie inną jakość. To scenarzysty nie spotyka wiele razy w życiu''
Więc, Twoja ocena ''No i umiał tego nie zepsuć. To nie mało..'' jakoś tak średnio trafiona, nie sądzisz. Zauważmy jeszcze, ze ta doborowa obsada w tamtym momencie jeszcze nie była, aż tak doborowa, bo jej główny, choć ''konusowaty'' element właśnie tym obrazem na poważniej zaistniał.

Chojrak napisał(a):
Sebastian999 napisał(a):
A ''Sami swoi'' do których obiecałem wrócić, to przecież nie tylko błaha komedia, ale również zwierciadło naszego zbiorowego charakteru, naszej przekory, tego sobie państwa...
Ale to wszystko jest już w scenariuszu Mularczyka! Chęciński to dostrzegł, odczytał i umiał pokazać (chapeau bas), ale tego sam nie wymyślił.


Nie wymyślił, ale w scenopisie trochę zmian było. Jak pisałem wyżej, Mularczyka praktycznie na planie nie było, a Chęciński kilka rzeczy dodał od siebie, na przykład jedną z końcowych scen, czy też końcową (nie pamiętam) gdy Jaśko/John mięknie na widok dziecka. Inspiracja na takie zakończenie wzięła się ''Zimowego zmierzchu'' przy którym Chęciński asystował.

Chojrak napisał(a):
Sebastian999 napisał(a):
Niemniej własny charakter pisma Chęciński posiadał.

...

Chęciński działał trochę inaczej, w pierwszej kolejności było respektowanie formuły gatunku do jakiego dany film aspirował i co za tym idzie spektakl, dzięki któremu docierał do masowego widza.
Czyli eklektyzm i chodzenie po śladach już wydeptanych? Jeżeli chodzi o masowe docieranie, to rzeczywiście był mistrzem, ale dla mnie to nie jest żadna miara. Taki Vega też nie jest najgorszy w te klocki. :)


W te klocki to on jest bardzo dobry, ten Vega :-D .... ale jego filmów nie ogladasz po 10 razy zapewne...i najwierniejsi fani tęż przypuszczam, że nie....tu jest ta różnica, w jakości.

Chojrak napisał(a):
Sebastian999 napisał(a):
Ale za widowiskiem, formą do którego dany gatunek obliguje, odnajdziemy cechy charakterystyczne dla kina reżysera ''Samych swoich'' - świetnie nakreślone sylwetki bohaterów, intrygujące otwarcie historii (''Wielki Szu'', ''Katastrofa'', ''Roman i Magda'', ''Tylko umarły'') i tematy które go nurtują, jak samotność i niespełnienie (''Wielki Szu'', ''Bo oszalałem dla niej'', ''Roman i Magda'', serial ''Droga'') szukanie swojego miejsca na świecie (''Agnieszka 46'', ''Wielki Szu'', ''Bo oszalałem dla niej'', trylogia zabużańska, ''Droga''), Bardzo dużo w jego filmach ciekawych spostrzeżeń, obserwacji tego jak zachowuje się człowiek.



Wiesz co, ale czy tego nie można by powiedzieć o większości filmów na świecie?

Intrygujące otwarcie, czy "świetnie nakreślone sylwetki" to podstawy języka filmowego W OGÓLE.

Czy Chęciński coś tu wymyślił nowego, w jakiś sposób "błysnął" autorskim pomysłem?

Chyba nie za często.


Słusznie, o wielu filmach tak można powiedzieć...ale u nas to kino środka, podobnie zresztą jak gatunkowe to tak średnio przez te wszystkie lata. Dzisiaj niby jest tego więcej, ale jakość tych produkcji prawdę mówiąc, taka sobie. Coraz trudniej - a nowych specjalnie nie przybywa - o takich reżyserów jak Chęciński, którzy opanowali tę sztukę opowiadania na ekranie w taki sposób, żeby z przyjemnością powracać do filmu kilka razy, więc wkład Chęcińskiego i nie tylko jego oczywiście (Chmielewskiego na przykład również) jako wybornego machera w tej filmowej sztuce nieoceniony, w mojej ocenie.

Nigdzie nie robię z Chęcińskiego Kurosawy, czy Munka i tak jak napisałem dostrzegam w jego kinie powracające motywy/tematy, a że niektóre mocno mnie intrygują, czy nawet dotyczą (myślę, że nie tylko mnie)to to co proponuje, szczególnie w tych późniejszych filmach jest dla mnie tak ciekawe i jednak na swój podskórny sposób dla mnie przynajmniej, charakterystyczne.

_________________
...nie profesor, tylko satyr..


Ostatnio edytowano 14 grudnia 2021, 14:25 przez Sebastian999, łącznie edytowano 3 razy

Góra
 Zobacz profil  
 
Wyświetl posty nie starsze niż:  Sortuj wg  
Utwórz nowy wątek Odpowiedz w wątku  [ Posty: 18 ]  Przejdź na stronę... 1, 2  Następna

Strefa czasowa: UTC + 1 [ DST ]


Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 2 gości


Nie możesz rozpoczynać nowych wątków
Nie możesz odpowiadać w wątkach
Nie możesz edytować swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów

Szukaj:
Skocz do:  
Powered by phpBB® Forum Software © phpBB Group
Powered by: - HOSTINGHOUSE