Chojrak napisał(a):
"]Poprzekomarzam się trochę. Wystąpię teraz jako
advocatus diaboli...
Proszę bardzo ...od tego przecież jest to miejsce
Chojrak napisał(a):
Sebastian999 napisał(a):
Jakiego formatu reżyserem był Sylwester Chęciński ?
No cóż, dla mnie to chyba jeden z najciekawszych twórców polskiego kina.
Zauważmy, że pierwsze sześć dużych filmów to za każdym razem inny gatunek i w prawie każdym przypadku poza jednym dostajemy obraz, co najmniej satysfakcjonujący.
Eee, co to za laurka: jeden z najciekawszych twórców i kino "co najmniej satysfakcjonujące"?
Napisałem ''jeden z najciekawszych twórców'' w stosunku do całego dorobku Chęcińskiego, a nie tylko tych pierwszych sześciu filmów. Po drugie ''co najmniej satysfakcjonujące'' tyczyło się w moim wpisie konkretnie pięciu tytułów (co wydaje mi się wyraźnie podkreśliłem) i jest po prostu pewnym uśrednieniem, więc ''co najmniej satysfakcjonujący'' może oznaczać zarówno, że jeden z filmów uważam za dobry jak ''Historię żółtej ciżemki'', inny za świetny ''Katastrofa'', kolejny za ciekawy, choć nierówny o czym zresztą napomknąłem ''Tylko umarły odpowie'' itd.
Gdybym napisał - co najwyżej satysfakcjonujący - to rozumiem, że wtedy gryzła by się ta moja hipotetyczna laurka, jeśli już koniecznie chcesz tak to zestawiać, Chojrak
Chojrak napisał(a):
Przecież równie elastyczny i wszechstronny (jak nie bardziej!) był, niejako jego mleczny, komediowy brat - T. Chmielewski. Z tym, że miał on i spore osiągnięcia artystyczne (Ewa chce spać , Wśród nocnej ciszy ) i także pełne kina. Do tego pisał sam sobie scenariusze... Chociażby takie "Nie lubię poniedziałku" - przypominający najlepsze produkcje barejowsko-tymowskie.
Zgoda co do elastyczności i wszechstronności Tadeusza Chmielewskiego. To, że pisał sam sobie scenariusze też ma jak najbardziej swoją wymowę. Ale z tymi ''sporymi osiągnięciami artystycznymi'' co jak rozumiem ma umniejszyć/czy w ogóle wykluczyć takowe u Chęcińskiego... nie no, nie żartujmy, proszę...nie żebym odmawiał kinu Chmielewskiego artystycznych ambicji...ale po kolei
Obaj panowie robili tak zwane kino popularne. Obaj sięgali po różne gatunki, aczkolwiek u Chmielewskiego króluje głównie komedia jako ten nadrzędny - 7 z 10 filmów,
Oczywiście na przykład takie 'Jak rozpętałem II wojnę...'' to również przygodowy i wojenny, ale przede wszystkim komedia. Oprócz tego dwa kryminały (w tym jeden psychologiczny) i historyczny melodramat.
Chęciński zrobił 4 komedie, 3 filmy obyczajowe, 1 wojenny, 1 kryminał, 1 kostiumowy dla dzieci, 1 sensacyjny i ''Bo oszalałem dla niej'' który ja bym nazwał tragifarsą. Oprócz tego serial obyczajowy, czy filmy telewizyjne ja na przykład klasyka ''Diament radży" + spektakle telewizyjne, więc z tym ''(jak nie bardziej)'' to chyba tak nie do końca.
Osiągnięcia artystyczne (nie biorę pod uwagę nagród państwowych, ankiet, nagród za całokształt itp.. tylko te ważniejsze nagrody branżowe)
Chmielewski:
''Ewa chce spać'' Złota Muszla w San Sebastian i nagroda za scenariusz na tymże festiwalu.
Mój ukochany i bardzo ceniony (co specjalnie podkreślam) ''Wśród nocnej ciszy'' nagroda za scenografię w Gdańsku...trochę mało, no ale Nas nie było w jury
a na poważnie oczywiście konkurencja była zabójcza, nie przeczę - ''Pasja'', ''Bez znieczulenia'', ''Spirala'' czy ''Wodzirej'' (bez nagrody)
'Wierna rzeka'' - Srebrne Lwy w Gdańsku za reżyserię.
Chęciński:
''Historia żółtej ciżemki'' - Wenecja (MFF dla Dzieci i Młodzieży)-Srebrny Medal
''Kochaj albo rzuć'' - Srebrne Lwy w Gdańsku
''Wielki Szu'' - Złota Kaczka za najlepszy film polski w 1983 r. - tutaj też w Gdańsku (1984) łatwo o laury nie było, bo ''Austeria'', ''Konopielka'' , ''Danton'', czy ''Seksmisja''
''Sami swoi'' - Złote Grono Łagów
+ Złota Kamera dla trylogii od miesięcznik Film
Wybacz, ale jakiejś specjalnej różnicy nie widzę, a jeśli to minimalnie, bo ta Złota Muszla w San Sebastian może bardziej prestiżowa niż Srebrny Medal z MFF dla Dzieci i Młodzież w Wenecji.
Anatolu nie obraź się proszę
Żeby była jasność, cenię Chmielewskiego, a jego ''Ewa chce spać'' uważam za bardzo dobrą komedię i jednocześnie oryginalną pozycję w naszej kinematografii, ale ''Sami swoi'' też są jedyni w swoim rodzaju.. i dzisiaj może już tego nie czuć, aż tak nie widać, ale przypuszczam, że gdy weszli na ekrany na pewno byli sporym novum, by nie rzec, na swój sposób rewolucyjni. Może nawet zdajesz Sobie sprawę/pamiętasz/coś wiesz więcej niż ja. Jeśli się nie mylę, jesteś starszy ode mnie. Jeśli tak nie jest to przepraszam, ale takie odniosłem wrażeni, czy też coś pisałeś przy innej okazji, nie pamiętam w tym momencie..
Chojrak napisał(a):
Sebastian999 napisał(a):
Czy do wielkości ''Kanału'' wystarczyłby tylko scenariusz Stawińskiego i świetna obsada ?
Z pewnością nie! Ale też "Sami swoi" nie mają wielkości "Kanału", więc...
A czy ja coś takiego napisałem...z drugiej strony ''Kanał'' chyba nigdy nie miał i raczej miał nie będzie takiej publiczności jak ''Sami swoi''.
Staram się zwrócić uwagę na fakt, że scenariusz nawet najlepszy nie załatwia jeszcze sprawy....
Gdyby tak było, to możliwe, ze Mularczyk i inni scenarzyści, pisarze, ci dobrzy i mniej utalentowani, ale przekonani o sile i potencjale swoich tekstów sami wzięli za reżyserię. Jeden z naszych największych scenarzystów wszedł w te reżyserskie buty i efekt był co najwyżej średni.
A tak na zupełnie poważnie, Mularczyk pojawił się na planie raz, a o Chęcińskim wypowiedział takie oto słowa ''Kiedy ten scenariusz dostał się w ręce Sylwestra Chęcińskiego, zyskał (...) szansę na zupełnie inną jakość. To scenarzysty nie spotyka wiele razy w życiu''
Więc, Twoja ocena ''No i umiał tego nie zepsuć. To nie mało..'' jakoś tak średnio trafiona, nie sądzisz. Zauważmy jeszcze, ze ta doborowa obsada w tamtym momencie jeszcze nie była, aż tak doborowa, bo jej główny, choć ''konusowaty'' element właśnie tym obrazem na poważniej zaistniał.
Chojrak napisał(a):
Sebastian999 napisał(a):
A ''Sami swoi'' do których obiecałem wrócić, to przecież nie tylko błaha komedia, ale również zwierciadło naszego zbiorowego charakteru, naszej przekory, tego sobie państwa...
Ale to wszystko jest już w scenariuszu Mularczyka! Chęciński to dostrzegł, odczytał i umiał pokazać (chapeau bas), ale tego sam nie wymyślił.
Nie wymyślił, ale w scenopisie trochę zmian było. Jak pisałem wyżej, Mularczyka praktycznie na planie nie było, a Chęciński kilka rzeczy dodał od siebie, na przykład jedną z końcowych scen, czy też końcową (nie pamiętam) gdy Jaśko/John mięknie na widok dziecka. Inspiracja na takie zakończenie wzięła się ''Zimowego zmierzchu'' przy którym Chęciński asystował.
Chojrak napisał(a):
Sebastian999 napisał(a):
Niemniej własny charakter pisma Chęciński posiadał.
...
Chęciński działał trochę inaczej, w pierwszej kolejności było respektowanie formuły gatunku do jakiego dany film aspirował i co za tym idzie spektakl, dzięki któremu docierał do masowego widza.
Czyli eklektyzm i chodzenie po śladach już wydeptanych? Jeżeli chodzi o masowe docieranie, to rzeczywiście był mistrzem, ale dla mnie to nie jest żadna miara. Taki Vega też nie jest najgorszy w te klocki. :)
W te klocki to on jest bardzo dobry, ten Vega
.... ale jego filmów nie ogladasz po 10 razy zapewne...i najwierniejsi fani tęż przypuszczam, że nie....tu jest ta różnica, w jakości.
Chojrak napisał(a):
Sebastian999 napisał(a):
Ale za widowiskiem, formą do którego dany gatunek obliguje, odnajdziemy cechy charakterystyczne dla kina reżysera ''Samych swoich'' - świetnie nakreślone sylwetki bohaterów, intrygujące otwarcie historii (''Wielki Szu'', ''Katastrofa'', ''Roman i Magda'', ''Tylko umarły'') i tematy które go nurtują, jak samotność i niespełnienie (''Wielki Szu'', ''Bo oszalałem dla niej'', ''Roman i Magda'', serial ''Droga'') szukanie swojego miejsca na świecie (''Agnieszka 46'', ''Wielki Szu'', ''Bo oszalałem dla niej'', trylogia zabużańska, ''Droga''), Bardzo dużo w jego filmach ciekawych spostrzeżeń, obserwacji tego jak zachowuje się człowiek.
Wiesz co, ale czy tego nie można by powiedzieć o większości filmów na świecie?
Intrygujące otwarcie, czy "świetnie nakreślone sylwetki" to podstawy języka filmowego W OGÓLE.
Czy Chęciński coś tu wymyślił nowego, w jakiś sposób "błysnął" autorskim pomysłem?
Chyba nie za często.
Słusznie, o wielu filmach tak można powiedzieć...ale u nas to kino środka, podobnie zresztą jak gatunkowe to tak średnio przez te wszystkie lata. Dzisiaj niby jest tego więcej, ale jakość tych produkcji prawdę mówiąc, taka sobie. Coraz trudniej - a nowych specjalnie nie przybywa - o takich reżyserów jak Chęciński, którzy opanowali tę sztukę opowiadania na ekranie w taki sposób, żeby z przyjemnością powracać do filmu kilka razy, więc wkład Chęcińskiego i nie tylko jego oczywiście (Chmielewskiego na przykład również) jako wybornego machera w tej filmowej sztuce nieoceniony, w mojej ocenie.
Nigdzie nie robię z Chęcińskiego Kurosawy, czy Munka i tak jak napisałem dostrzegam w jego kinie powracające motywy/tematy, a że niektóre mocno mnie intrygują, czy nawet dotyczą (myślę, że nie tylko mnie)to to co proponuje, szczególnie w tych późniejszych filmach jest dla mnie tak ciekawe i jednak na swój podskórny sposób dla mnie przynajmniej, charakterystyczne.