Jest dla mnie pewna grupa aktorów tak ikonicznych, jeśli chodzi o polskie kino, że przy takich smutnych okazjach, mam wrażenie, że umiera też jakaś cząstka mnie. Należał do nich między innymi i Wojciech Pokora. Kilka niezapomnianych ról, między innymi historyka sztuki, który się musi wcielić w rolę kobiety, czyli "Z życia pomocy domowej". Pisząc te słowa, przypomniałem sobie jak dwa lata temu wybrałem się zobaczyć willę z której to Marysia wyprowadza pieski. Rozumiem o czym pisze Holt przywołując rolę Hoffmana w ,,Tootsie", ale jednak mimo, iż oba filmy to komedie, to trochę inny jest ich ciężar i klimat, dlatego moim zdaniem aktor wpisał się idealnie w to co zaproponowali nam w tym wypadku Bareja i Fedorowicz. Dalej, oczywiście wspomniani już wcześniej Żorż, von Nogay, ale szczególnie inżynier Gajny i jego mini wykład "Są różne sposoby komunikowania się między ludźmi, na przykład korespondencja...", które dźwięczy mi w uszach przynajmniej raz w tygodniu
.
Niestety nie widziałem ,,Palace Hotel" o którym wspomniał wcześniej Karel...a jest też rola w której aktor nie przekonał mnie do końca, choć nie, że jej nie lubię, ale jednak coś mi nie gra...chodzi o postać trenera siatkówki w serialu ,,Dorastanie". Tak jak potrafię uwierzyć w to, że Braniak potrafi mocno przywalić (ściąć), czy w umiejętności w rozegraniu Leszkiewicza, tak nie potrafię uwierzyć w trenerski warsztat pana Tośka
p.s mała uwaga - porucznik w serialu ,,Barbara i Jan" po cywilnemu, nie w mundurze...